Za każdym razem planując sobie wizytę w Polsce na mojej liście zakupów, oprócz standardowych kosmetyków, których używam od zawsze, znajdują się również nowości, które od dawna chciałam przetestować bądź od niedawna gdzieś tam przewijały się w moich myślach, oczywiście trafi w moje ręce również coś nowego, czego zupełnie nie planowałam kupić, a co na tyle mnie zauroczyło, że nie mogło się obejść bez jego zakupu. Nie pokaże wam tutaj wszystkich produktów (sporo tego się nazbierało, a produkty, które od zawsze używam i kupuje następne opakowania możecie podejrzeć w postach z denkami), które kupiłam, a tylko te najciekawsze, na które chciałam zwrócić szczególną uwagę, jak i nowości, których nie mogę się doczekać używać.
A więc nie przedłużając przedstawiam wam moje zdobycze, od lewej:
Soap & Glory, Smooth Ultra Rich Body Lotion - Idealny
balsam na jesienno-zimową porę, w którym zakochałam się poprzedniego
roku. Piękny perfumowany zapach, który wyczuwalny jest na skórze
następnego dnia, pachnąca nim piżama i pościel sprawiły, że musiałam
zaopatrzyć się w niego ponownie. Jego dodatkową i raczej najistotniejszą
zaletą jest to, że bardzo dobrze i dogłębnie nawilża skórę, nie ma mowy o
spierzchniętej skórze, która potrafi swędzić w okresie zimowym błagając
o dobre nawilżenie. Polecam! Ja ponownie kupiłam go na allegro.
Organique, Tonik oczarowy - Nowość
z mojej pielęgnacji. Produkty Organique nie są mi obce w zupełności,
cenie sobie tą firmę za świetne i skuteczne kosmetyki, fakt cena ich
niekiedy jest wysoka, ale w tej kwestii myślę, że nie należy narzekać,
ponieważ używając ich wiemy za co płacimy. Jest to tonik przeznaczony do skóry
wrażliwej, naczyniowej i skłonnej do podrażnień. Jego zadaniem jest
ukojenie skóry, złagodzenie podrażnień i nawilżenie. Ma wszelakie
zastosowanie, można stosować go jako mgiełkę w ciągu dnia, ponieważ
wyposażony jest w wygodny atomizer, jako aktywator do maseczek, a ja mam
zamiar wprowadzić go do porannej pielęgnacji jako tonik, przecierając
twarz płatkiem kosmetycznym tuż po umyciu. Jestem bardzo zaintrygowana
tym produktem.
Alterra, Krem do ciała granat Bio i masło shea bio - Nieplanowany zakup i tutaj muszę przyznać, że trafił mi w ręce ze względu na opakowanie :) dodatkowo, kiedy zobaczyłam skład postanowiłam bez wahania go kupić.
Kosmetyki Alterra w moim przypadku to bardzo dziwna historia, ponieważ
praktycznie wszystkie szampony i odżywki zupełnie nie spisują się na
moich włosach, za to żel pod prysznic z olejkiem uwielbiam, zobaczymy jak
będzie w przypadku tego balsamu. Ma dosyć rzadką konsystencję, więc nie
wiem czy mnie zadowoli pod względem nawilżania, ale plusem jest zapach i to że się
szybko wchłania.
Bioderma, Node Fluide Delikatny szampon do codziennego stosowania - Kupiłam
ten produkt ponieważ od pewnego czasu mam problem ze skórą głowy, nie
wiem co się stało, czy jakiś szampon jej zaszkodził, ale swędzi mnie,
tworzy się na niej dziwna powłoczka, pojawiają się małe krostki, a zaraz
po umyciu włosów mam wrażenie jakbym myła je dzień wcześniej, nie są
puszyste, a wręcz obciążone i oklapnięte. Przetestowałam już kilka
delikatnych szamponów i żaden nie zrobił ma mnie szczególnego wrażenia,
nie pomógł mi z borykającym się problemem, więc dam szansę jeszcze
temu, jeśli problem nie zniknie będę musiała poradzić się dermatologa.
Jeszcze go nie używałam, ale zauważyłam, że ma bardzo rzadką konsystencję,
niczym woda.
Organique, Brązujące czekoladowe masło do ciała - Postanowiłam
się zaopatrzyć w ten produkt jako uzupełnienie czekoladowej pielęgnacji
na jesień/zimę, która pomaga mi przetrwać ten ciężki dla mnie okres i o
której pisałam
tutaj,
z zestawu jeszcze zostały mi i czekają na swoją porę peeling oraz
serum, płyn do kąpieli i mydełko zużyte, więc masełko będzie idealnym
zakończeniem rytuału ;) Dodatkowo liczę na spełnienie obietnicy opalonej skóry :)
Organique, Sensitive Maska do włosów wrażliwych i delikatnych - Postawiłam włączyć tą maskę do nowej pielęgnacji, ponieważ przeznaczona jest ona m.in. do skóry głowy skłonnej
do podrażnień jako uzupełnienie do delikatnego szamponu z Biodermy, mam
nadzieje, że ten duet pomoże mi z nieprzyjemnym problemem.
Toni & Guy, Glomour Serum na końcówki włosów - Uwielbiam lakier do włosów Casual z tej firmy,
uważam, że jest to najlepszy lakier z tych drogeryjnych. Skusiłam się na
to serum właśnie z tego powodu zaciekawiona innymi produktami, a że to
serum było na promocji jako ostatnie, pomyślałam czemu nie, może okaże
się również najlepszym olejkiem na końcówki włosów, ponieważ wiele już
przetestowałam i idealnego jeszcze nie znalazłam.
Joanna, Oleje świata - Olejek do twarzy i ciała - Skład tego produktu jest po prostu niebywały, dodatkowo cena około 10zł
przemówi raczej do każdego. Jak widać na załączonym obrazku, moja
ciekawość wygrała i już pierwszego dnia po jego zakupie postanowiłam go
sprawdzić. Musze przyznać, ze bardzo ładnie nawilża skórę, szybko się
wchłania i ma bardzo zmysłowy zapach. Raczej nie przekonam się do używania go na twarz, ale na całe ciało spisuje się znakomicie.
L'Biotica, Biovax Intenstywnie regenerująca maseczka, Argan & Złoto - Uwielbiam
maski Biovax i od lat namiętnie używam. Kiedy zobaczyłam tą nowość,
musiałam kupić i przetestować - fakt olej arganowy w ogóle nie działa u
mnie, włosy są wręcz sianowianie po nim, ale w połączeniu z innymi
składnikami/olejami, produkty go zawierające o dziwo dobrze się u mnie
spisują. Nigdy nie używałam produktów do włosów ze złotem, więc jestem
zaintrygowana i nie mogę się doczekać testowania. Minusem jest tutaj
pojemność, 125ml za cenę standardowej maseczki z Biovax - to troszkę dużo,
ale rozumiem, że 24K złoto jest tego powodem - mam nadzieje, że Biovax
mnie nie zawiedzie.
Marion, Termoochrona Mgiełka chroniąca włosy przed działaniem wysokiej temperatury - Z
tymi produktami u mnie jest tak, że jakiejś różnicy na moich włosach
nie robią, przynajmniej ja jej nie widzę, ale jakby świadomość tego, że
czymś chronię włosy powoduje, że używam tego typu produktów, nie
chciałabym też sprawdzać jakie efekty będą bez nich ;). Używam suszarki i
lokówki, więc moje włosy narażone są na uszkodzenia. Stosowałam kiedyś
olejek z tej serii i byłam w miarę zadowolona, więc postanowiłam
wypróbować tego, nie są to drogie produkty, a spokój ducha zaspokojony :)
Biały jeleń, Prebiotic Hipoalergiczny olejek do kąpieli - Osoby,
które regularnie czytają mojego bloga, wiedzą już chyba, że mam skórę
wrażliwą, suchą szczególnie na nogach, bardzo wymagającą. Uwielbiam
długie kąpiele, ale zdaje sobie też sprawę z tego że nie wpływają one
dobrze na mój typ skóry, dodatkowo je przesuszając, dlatego postanowiłam
zaopatrzyć się z kosmetyk, który zniweluje ten efekt, chociażby w
najmniejszym stopniu. Producent zapewnia, że po użyciu tego produktu nie
wymagane jest stosowanie balsamów nawilżających do ciała, ja jednak w to
wątpię, ale zawsze lepiej to niż wysuszający skórę płyn do kąpieli. Dla
zainteresowanych, na pierwszym miejscu w składzie ma parafinę, ale
ponadto sporo drogocennych olejów.
Scholl, Velvet smooth, Elektroniczny pilnik do stóp - Chorowałam na ten pilnik już od jakiegoś czasu, ale zawsze odstraszała mnie cena i myśl, że być może nie będzie jej w ogóle warty. Kiedy pojawił się na promocji w Rossmannie, postanowiłam zaryzykować i muszę powiedzieć, że jeśli nawet zapłaciłabym za niego stałą cenę, nie żałowałabym zupełnie. Już po pierwszym użyciu stopy są mięciutkie, a efekt utrzymuje się bardzo długo, wiadomo że jak i przy stosowaniu manualnych pilników do stóp, wymagana jest regularność, aby utrzymać efekt zadbanych i gładkich stóp, w tym przypadku możemy sobie pozwolić na większy odstęp czasu ;) co dla mnie jest na plus, jakoś zawsze ciężko się zabierałam do tego z manualnym pilnikiem, strasznie mozolny i nudny zabiega jak dla mnie - tutaj mamy w krótkim czasie bez żadnego wysiłku rewelacyjne efekty. Świetny produkt - polecam!
Eos, Krem do rąk Berry Blossom - Uwielbiam balsam do ust z tej firmy, więc postanowiłam się skusić na krem do rąk. Idealna wielkość do torebki, szybko się wchłania, bardzo dobrze nawilża, cudownie pachnie i ma bardzo bogaty skład. Serdecznie polecam!
Golden Rose, Velvet Matte, kolor 10 i 15 - Już od dawna chora byłam na te pomadki, zewsząd docierały do mnie dobrze opinie na ich temat o tym jak piękne kolory mają, jak długo się utrzymują na ustach i jak cudowne, satynowe wykończenie dają. Przekonałam się i potwierdzam wszystko. Genialne szminki! Na pewno zainteresuje się jeszcze innymi kolorami.
Rimmel, Wonder'full Mascara with agran oil - No cóż w tym przypadku przyznam się bez bicia - stałam się ofiarą marketingu :) Mam nadzieje, że będę zadowolona.
Rimmel, ScandalEyes, Cień w kremie kolor 006 Rich Russet - W końcu go mam! Za każdym razem jak byłam w Pl, nigdzie go nie mogłam znaleźć, wszędzie był wyprzedany. Uwielbiam kremowy cień z Maybelline Color Tatoo w kolorze On and On Bronze i bardzo chciałam wypróbować też ten. Bardzo zbliżone kolory, ten z Rimmel jest bardziej połyskujący, szybciej zasycha na powiece, tak jak w przypadku Maybelline - trzymają się w nienaruszonym stanie cały dzień, pięknie się mieni, no cudo. Udało mi się go zdobyć na promocji -40% w Naturze, więc dodatkowo czekanie zostało mi wynagrodzone :)
Rimmel, Vinyl Gloss w kolorze 290 Be Famous - Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam błyszczyk, jakoś od kiedy pamiętam stawiałam zawsze na pomadki o różnym wykończeniu, ale takowego błyszczyka dawno nie miałam. Skuszona promocją w Naturze postanowiłam jakiś sobie sprawić. Nie miałam pojęcia o jego jakości, nigdzie nie sprawdzałam opinii na jego temat, impulsywnie wybrałam śliczny brzoskwiniowy odcień, który bardzo soczyście prezentuje się na ustach. Błyszczyk się nie klei, więc jest to jego ogromny plus. Oczywiście, nie utrzymuje się długo, bo wystarczy, że coś zjem a on już znika z ust, ale za tą niską cenę jaką zapłaciłam za niego, jestem bardzo zadowolona, szybko i sprawnie mogę nałożyć go w ciągu dnia nie bawiąc się w lusterko.
Rimmel, Lasting Finish Lipstick w kolorze 214 Firecraker - Teraz widzę, że szafa Rimmel na długo musiała mnie wciągnąć ;) Cudowny, intensywny, truskawkowo-koralowy odcień zauroczył mnie od razu. Rewelacyjna kremowa konsystencja bardzo przyspiesza i ułatwia rozprowadzanie. Ma bardzo wyrazisty zapach, więc nie wszystkim może przypaść do gustu. Utrzymuje się całkiem nieźle, ale posiłku na pewno nie przetrwa.
Rimmel, Moisture Renew w kolorze 705 Let's Get Naked - Kolejne cudeńko. Bardzo ładny, nienachalny codzienny kolor. Wyraziście wyglądające usta, ale w subtelny sposób soczyście podkreślone. Uwydatnia je i delikatnie nabłyszcza. Dodatkowo jej ogromną zaletą jest nawilżenie, które towarzyszy przez cały czas noszenia jej na ustach.
Maybelline, Dream Lumi Touch Hightlighting Concealer w kolorze 01 ivory - Nowość w mojej kosmetyczce. Szukałam czegoś co zastąpiłoby mi Touche Eclat z YSL, totalnie odbiegają od siebie kolorem, ponieważ Touch Eclat mam w kolorze 1.5, więc jest on bardziej w stronę żółtych tonów, a ten z Maybelline jest ciepły, ma różowe tony w sobie i dodatkowo jest bardziej kryjący, ale daje mu szanse, zobaczymy jak się spisze.
Catrice, Made to stay Highlighter pen - Mam już swoje ulubione cieliste kredki na linie wodą, ale słyszałam, że ta jest bardzo długotrwała, chciałabym je wszystkie porównać dla was, więc możecie spodziewać się takowego posta w najbliższym czasie.
Eos, Balsam do ust Honeysuckle Honeydew - Będąc na wakacjach zgubiłam mój balsam o smaku Summer Friut, którego uwielbiałam, no cóż, nie zdarza mi się to często, ale widać gdzieś musiał się zapodziać. Bardzo mi go brakowało, a że nie było tego samego smaku zdecydowałam się na miodowy. Równie dobrze nawilża jak poprzednik, jest równie uzależniający i również opakowanie wprowadza wszystkich w zaciekawienie: Co to jest? :)
RealTechniques, Lip brush - Zawsze miałam problem z pomadkami, które mi się kończyły, nie chciałam ich wyrzucać, bo wiem, że zawsze jest tam jeszcze sporo produktu, a jak denko przytrafia się ulubionej pomadce to tym bardziej z żalem ciężko mi się jej pozbyć, dlatego postanowiłam zaopatrzyć się w pędzelek, ale potrzebowałam takiego, którego mogłam zabrać do torebki, który ma zamknięcie i nie muszę się obawiać, że cokolwiek nim pobrudzę - i znalazłam. Jest wykonany bardzo solidnie, włosie jest giętkie, idealnie rozprowadza produkt na ustach i jest bardzo wygodne, a moje pomadki nareszcie zużywam do końca! :)
RealTechniques, Miracle Complexion Sponge - Nie wyobrażam sobie makijażu bez tej gąbki. Przez ostatni miesiąc byłam zmuszona używać do nakładania podkładu pędzla i cierpiałam katusze z tego powodu. Poprzednia gąbeczka na długo mi posłużyła, ale w nieoczekiwanym momencie rozleciała się biedna i nie miałam wyjścia. Tym razem zaopatrzyłam się w dwie, jedną już używam, bo nie chce powtórzyć takiej sytuacji. Podkład wygląda nie w porównaniu lepiej nałożony tą gąbką (jakikolwiek), jego trwałość jest przedłużona, nie jest tak widoczny na twarzy, wydajność automatycznie wzrasta, ponieważ nie potrzeba tyle co w przypadku nakładania pędzlem, gdzie spora ilość jest wchłaniana przez pędzel. Od roku nie używam żadnego pędzla do podkładu, ponieważ gąbeczka jest bezkonkurencyjna. Używałam również Beauty Blender'a, ale nie widzę różnicy w efekcie, a cena jest o wiele niższa. Gąbeczka wystarcza mi na 3/3,5 miesiąca użytkowania, nie jest to mało w skali roku, ale za efekt, jaki mi daje jestem w stanie to przeboleć.
Do następnego ;)
Kasia