poniedziałek, 14 października 2013

Jesienne perełki


Nie wiem jak to się dzieje, ale praktycznie co jesień stawiam na neutralne kolory, podstawą mojej szafy w tej porze roku jest biel, szary i czarny - trochę nudno, ale dla mnie świeżo i przejrzyście :) Baza w moim przypadku to podstawa, kiedy w pośpiechu nie wiem, co na siebie włożyć.  Natłok trendów, jakie oferują nam marki może niektórych omamić - każdy sklep wygląda tak samo, więc jak coś wybrać i nie "zwariować", co zrobić aby nie wyglądać tak samo jak wszyscy? Ważne jest rozsądne podejście do sezonowych zakupów, nikt nie chce kupić rzeczy, która w następnym sezonie nie będzie już "trendy", która za kilka miesięcy będzie zalegać nam w szafie. Zdrowy rozsądek, czyli  świadomość tego co lubimy, co nosimy, co kwalifikuje się do naszego stylu i przede wszystkim praktyczność - coś, co będziemy mogli zestawić z tym co już posiadamy w naszej szafie - tymi kryteriami musimy się posługiwać.
Jednym z trendów tegorocznej jesieni są kolory - m.in. bordo, burgund, fiolet i odcienie czerwonego wina, które raczej nie należały nigdy do kolorów, które mogłam określić jako twarzowe, po prostu ich nie lubiłam, kojarzyły mi się bardzo źle ( bordowe, fioletowe garnitury męskie modne w latach 80/90 - jako mała dziewczynka uważałam, że są po prostu wstrętne). Jednak ku własnemu zaskoczeniu, zupełnie inaczej je teraz widzę, zauroczyły i totalnie mnie pochłonęły wszystkie odcienie bordo, burgundu i bakłażanowego. Tak też prezentują się moje małe jesienne perełki, które udało mi się odnaleźć w gąszczu sklepowych wieszaków.



Bluzka Top Secret - 69,99 zł

T-shirt Top Secret 49,99 zł

T-shirt Reserved 29,99 zł

Bluzka Reserved - 59,99 zł

Bluzka no name, Outlet Point Kielce ul. Sienkiewicza - 65zł

Moje małe cudeńko. Sweterek H&M - 79,90 zł


I tak się prezentuje moje bordowo-burgundowe zauroczenie. Postawiłam na sweterek, który będę mogła zestawić z różnymi rzeczami, na zdjęciach jedna z jego odsłon. Noszę go na wiele sposobów, ponieważ ma prosty fason i jest dosyć cieniutki, z powodzeniem można go włożyć w spodnie lub spódnicę, co optycznie wydłuży nam nogi i wyszczupli talię. 





A Wy macie swoje małe grzeszki w tym sezonie?


Pozdrawiam
Kasia:)


sobota, 5 października 2013

...Kiehl`s Midnight Recovery Concentrate

O tym produkcie słyszeli już chyba wszyscy, a w gronie tych osób nadal są Ci, którzy jeszcze nie mieli okazji przetestować sławnego od jakiegoś czasu w blogosferze i nie tylko, kultowego - regenerującego serum na noc Kiehl's. Opinie na jego temat są bardzo pochlebne, a mimo to ja postanowiłam dorzucić swoje "trzy grosze" i powiedzieć o tym co jeszcze nie zostało powiedziane, a tym samym - co być może ułatwi osobom zainteresowanym, podjęcie decyzji, odwiecznie nurtującego nas pytania "buy or not to buy" :)




Zacznę od tego czym jest produkt, jakie ma zastosowanie i co obiecuje nam producent. Midnight Recovery Concentrate, to nic innego jak serum na bazie silnie skoncentrowanych olejków eterycznych (w tym lawendy-ważna informacja dla tych, którzy nie przepadają za tym zapachem, ponieważ znacznie jest wyczuwalny), węglowodoru wielonienasyconego, który jest między innymi składnikiem "płaszcza" lipidowego ludzkiej skóry, kwasu tłuszczowego omega-6 oraz wiesiołka, który rewelacyjnie wspomaga leczenie różnych chorób skóry. Producent zapewnia, że 99,8% składu jest pochodzenia naturalnego, bez parabenów, sztucznych zapachów i oleju mineralnego, który w moim przypadku działa na skórę jak zło wcielone. Hasło jakim Kiehl's posługuje się w reklamie brzmi "Jedna noc, kilka kropel, młodziej wyglądająca skóra rano", brzmi dosyć banalnie i bajkowo, ale moim zdaniem coś w tym jest :). Produkt aplikujemy na oczyszczoną i osuszoną twarz wieczorem, eliksir działa przez całą noc przywracając skórze wilgoć oraz pomaga odzyskać blask do rana. Jest to produkt przeznaczony do skóry odwodnionej, pozbawionej wilgoci oraz zmęczonej. Jego cena to 39€. Ciekawostką jest to, że opakowanie, jak i kartonik w jakim otrzymujemy produkt pochodzi z recyklingu.






Eliksir posiada wygodną w aplikacji pipetkę, dzięki czemu jest mega wydajny i przyjemny w użytkowaniu.


Moja opinia:
Po pierwsze, do produktu podeszłam z ogromną rezerwą, ponieważ nie wierze w cuda, należę do osób, które uwierzą jak zobaczą :), jednakże pozytywne opinie na jego temat dały górę, ciekawość wygrała i postanowiłam go wypróbować.
Pierwsza aplikacja wywołała u mnie dosyć mieszane uczucia, ponieważ nie przepadam za zapachem lawendy, ale jest to kwestia którą da się przeżyć dla dobra efektów, z biegiem użytkowania mogę powiedzieć, że zapach nie jest już tak drażniący, po prostu się przyzwyczaiłam. Kiedy następnego dnia rano spojrzałam w lusterko nie mogłam uwierzyć :) brzmi śmiesznie, ale naprawdę tak było. Byłam po prostu w niesamowitym szoku, że po jednej aplikacji coś może działać i efekty będą zauważalne! Twarz była wyraźnie jaśniejsza, bardziej promienna, koloryt wyrównany a drobne zaczerwienienia rozjaśnione, zauważyłam również, że krostki po wypryskach znacznie się zmniejszyły, podgoiły.
Używam go od końca sierpnia, przez pierwszy miesiąc praktycznie codziennie, a od jakiegoś czasu 3-5 razy w tygodniu, a w buteleczce jest jeszcze 3/4 produktu. Wystarczą trzy krople na całą twarz, jedną kroplę aplikuję również na szyję, jest bardzo wydajny, więc myślę, że wystarczy na 4-6 miesięcy.
Po ponad miesięcznym stosowaniu mogę szczerze nazwać ten produkt najlepszym, jaki do tej pory stosowałam do pielęgnacji twarzy.

Zalety:
  • już po pierwszej aplikacji zauważalne są efekty: cera jest jaśniejsza, rozświetlona, drobne przybarwienia rozjaśnione 
  • ma naturalny skład
  • nie uczula i nie zatyka porów
  • z biegiem użytkowania zauważyłam, że drobne zmarszczki mimiczne od uśmiechu są spłycone (no cóż, często się uśmiecham :)
  • zdecydowanie szybciej goją się ranki po wypryskach, łagodzi stany zapalne
  • zapominamy, co to są suche skórki
  • cera jest nawilżona i zdecydowanie bardziej miękka, a zarazem sprężysta/jędrna
  • pomimo, że jest to olejek, tak w miarę szybko się wchłania i nie pozostania nieprzyjemnego lepkiego i tłustego filmu
  • jest bardzo wydajny, na całą twarz wystarczą 2/3 krople
  • dzięki pipetce szybko i przyjemnie się aplikuje
  • dodatkowym plusem jest jego cena, zważywszy na wydajność produkt okazuje się stosunkowo tani
  • termin przydatności po otwarciu, to 18 miesięcy, także możemy go odstawić na jakiś czas i później do niego wrócić

Wady:

  • dla "ciapków" szklane opakowanie może okazać się zmorą :), dlatego ja muszę być nad wyraz ostrożna, kiedy mam go w rękach :)
  • produkt jest niedostępny w Polsce, czasami pojawia się na allegro i na truskawce z tym, że cena jest o wiele wyższa, do tego dochodzą koszty przesyłki


Wracając do pytania nurtującego wszystkich - z czystym sumieniem mogę odpowiedzieć: zdecydowanie kupić!




Pozdrawiam
Kasia :)

czwartek, 19 września 2013

Małe, a cieszy





Od dłuższego czasu zauroczona motywem "ręki Fatimy" w biżuterii, poszukiwałam odpowiedniego dla siebie naszyjnika. Zrezygnowana po kilku godzinach poszukiwań w internecie, nie mogąc nic odpowiedniego znaleźć, natrafiłam na blog Laury, która pisała o tym samym naszyjniku, a jeszcze wcześniej zauważyłam to cudo u Agnieszki nissiax.
 Agnieszka dała mi namiary na strone Etsy, która mniej więcej działa na tej samej zasadzie jak nasza Pakamera. Jest to sklep internetowy, w którym młodzi i nie tylko, artyści sprzedają ręcznie robione przez siebie rzeczy. Naszyjnik pochodzi od przemiłej dziewczyny o imieniu Elisabeth Maldemer, która co się okazało mieszka bardzo niedaleko Brukseli, gdzie często jeżdżę na rowerze. 
Ideą strony jest zapoznanie, zbudowanie relacji między klientem a sprzedawcą. Aby kupić jakąś rzecz, musimy najpierw skontaktować się ze sprzedawcą. Ponieważ rzeczy są ręcznie robione, sprzedawca może dowolnie ją dla nas zmienić, dostosować do naszych potrzeb. Jeśli chodzi o naszyjnik możemy wybrać opcję na dłuższym łańcuszku bądź na krótkim. Zależało mi na tym, aby ręka była połączona łańcuszkiem, a sam łańcuszek musiał być krótki. Transakcja przebieła szybko i sprawnie. Łańcuszek jest wykonany ze srebra, a ręka jest posrebrzana. Subtelny oraz bardzo kobiecy, idealny na co dzień i nie tylko, pasujący do każdej stylizacji.






  Zakochałam się w tym cudeńku i nie mogę przestać go nosić, co w moim przypadku jest wręcz zadziwiające, ponieważ uwielbiam i posiadam dużo biżuterii, a co za tym idzie lubie ją często zmieniać.
 Link do naszyjnika Hamsa necklace

A wy macie swoją ulubioną biżuterię, którą często nosicie?


Pozdrawiam
Kasia

środa, 14 sierpnia 2013

Zakupy z Polski


Będąc kilka dni w Polsce nie omieszkałam dokonać kilku niezbędnych zakupów. Część kupiłam wcześniej przez internet, a część chciałam najpierw pomacać, ponieważ nie byłam do końca pewna koloru itp.



 

Pierwsze zdjęcie, od lewej: Naturalna woda mineralna w sprayu do twarzy Evian - w lecie zawszę mam przy sobie w torebce jakąś wodę termalną o małej pojemności. Ostatnio używałam Avene, ale zraziłam się, ponieważ dozownik popsuł się w połowie jej użytkowania i bardzo się marnowała. Przypadkiem będąc w Superpharmie natrafiłam na Evian i postanowiłam spróbować, jestem bardzo ciekawa czy będzie się różnić od pozostałych, które używałam dotąd. Około 12zł.

Termoochrona, serum chroniące włosy przed działaniem wysokiej temperatury Marion - od dłuższego czasu szukałam produktu typowo o działaniu ochronnym i nic nie mogłam znaleźć. Na ten produkt natrafiłam w drogerii Natura. Około 8zł.

Krem do rąk L'Occitane - limitowana edycja, nie mam pojęcia czy w każdym sklepie go znajdziecie. Tak jak wodę termalną tak zawszę bez względu na porę roku mam przy sobie krem do rąk, oczywiście żeby nie dźwigać standardowych pojemności kupuje małe opakowania. Ostatnio miałam z wyciągiem z liści konopi z The Body Shop i śmierdział okrutnie :) ten podchodzi mi pod czekoladę :) bardzo przyjemny zapach. Był przeceniony - około 20zł.

Woda perfumowana Echo Davidoff - otrzymałam te perfumy za punkty, które zbierałam na karcie w programie Lifestyle w Superpharm. Oczywiście zapach wybrałam sama, w zależności od posiadanych punktów można otrzymać produkt dostępny w ofercie "nagrody". Na perfumy akurat była obniżka z 160zł na 67zł, a ja dostałam je za 899pkt. Przyjemny zapach, nie drażniący, idealny na gorące lato.

Paletka czterech pomadek Sleek siren - Uwielbiam koralowe odcienie na ustach w lecie, dlatego po rekomendacji Kasi Katosu postanowiłam się skusić. Świetne jest to, że kolory możemy mieszać ze sobą i otrzymujemy przeróżne odcienie i intensywności - wklepana palcem wygląda bardzo naturalnie, lekko matowo, nałożona pędzelkiem - intensywnie i soczyście :) Nie wysuszają ust a je nawilżają, utrzymują się całkiem długo. Kupiłam ją w sklepie internetowym mintishop.

Puder mineralny w kompakcie  Clinique redness solutions - użyłam go kilka razy i jestem już zachwycona, pięknie niweluje zaczerwienienia, ujednolica kolor skóry i świetnie matuje w "niewidoczny sposób". Kupiłam go na lotnisku - około 26€.

Maska do włosów z olejkiem arganowym Osmo - nie mając żadnego pojęcia o produkcie oraz o firmie, kupiłam :) często mi się to nie zdarza, zawsze staram się poczytać o produkcie, zanim go kupie. Mam nadzieje, że się sprawdzi tym bardziej, że skład ma bardzo zachęcający. Dostępna w Sephorze - około 24zł.

Żel / farbka do brwi Aqua Brown Make Up For Ever - zdecydowałam się na kolor 25 i wydaje mi się, że jest to najlepszy kolor spośród wszystkich dostępnych. Najjaśniejszy był typowy dla blondynek o bardzo jasnych brwiach a cała reszta wydawała mi się podchodząca pod ciepłe tony, czasami nawet po roztarciu - pomarańczowe, czerwone. Ten zdecydowanie nie ma ciepłych tonów, jest idealny dla mnie, jednak muszę przyznać, że kupiłam go z lekką obawą, ponieważ w sklepie wydawał się za ciemny, ale już po pierwszym użyciu przekonałam się i wszystkie wątpliwości znikły :) Sephora - 89zł.

Klej do rzęs Duo White/clear - kupiłam w sklepie internetowym mintishop.

Ardell połówki rzęs 318 - moje pierwsze rzęsy :) nie mogę się doczekać jak je "założę", na specjalne okazje postanowiłam zaszaleć :) Mimo, że swoje mam dosyć długie i gęste, to chciałam wypróbować i mieć opinie na ten temat. Zdecydowałam się na połówki, ponieważ nie są tak dramatyczne jak całe, a po za tym bardzo naturalnie wyglądają i są na przeźroczystym pasku. Kupiłam je na mintishop


 
 Clinique redness solutions

 Sleek siren

 Aqua Brown Make Up For Ever


Odżywka do paznokci Nail Tek Foundation II - moje drugie opakowanie, jestem nią zachwycona. Używam ją jako baze pod lakier, a moje paznokcie rosną jak szalone, więcej tutaj. Na allegro 8,19zł.

Top coat Essie good to go - jeszcze nie miałam styczności, więc postanowiłam wypróbować. Używam w tej chwili Seche Vite i jestem średnio zadowolona, fakt paznokcie schną w mgnieniu oka, ale z utrzymaniem lakieru na paznokciach bywa różnie co najmniej jak pogoda w Brukseli, nigdy nie wiadomo do końca. Nie mam pojęcia od czego to zależy, ale czasami lakier trzyma się 2-3 dni bez odprysków z nią, a czasami w tym samym dniu już schodzi płatami. Superpharm około 32zł.

Lakiery do paznokci Essie - kolory od lewej: Bikini so teeny, Off the shoulder, Cascade cool. Na allegro bardzo tanio - 13,90zł szt.



Biżuteria Vezzi - Naszyjnik "Trujący bluszcz", Kolczyki "układanka z klocków różowa". Powiem szczerze, że obawiałam się jakości tej biżuterii, natomiast naszyjnik, jak i kolczyki są bardzo dobrze wykonane. jedyny minus jest taki, że zdjęcie kolczyków na stronie sklepu nie oddaje zupełnie prawdziwych jego kolorów - w rzeczywistości są dosyć neonowe co z resztą widać na moim zdjęciu, ale na lato do prostej białej lub czarnej bluzki, czy sukienki pasują idealnie, nadają charakteru. Naszyjnikiem jestem zachwycona, jest duży i pięknie się prezentuje.





Robiąc zakupy w Sephorze otrzymałam od przemiłej Pani mnóstwo próbek, już nie mogę się doczekać testowania :) 




Pozdrawiam cieplutko
Kasia :)




czwartek, 18 lipca 2013

Sekret długich i mocnych paznokci


 Moje paznokcie przeżyły rewolucje w wyglądzie i kondycji, a to wszystko dzięki kilku rzeczom, które zastosowałam na początku roku, kiedy ich stan był już nie do zniesienia, a ja poszukiwałam ratunku. Zacznę od tego, że zawsze nosiłam krótkie paznokcie, nigdy nie udało mi się ich zapuścić do takiej długości jaką mają teraz, a nawet połowy tego. Moje paznokcie od kiedy pamiętam były raczej miękkie, więc wystarczyło kilka obowiązków domowych żebym zmuszona była sięgnąć po nożyczki i je skrócić do maximum, ponieważ zaraz pojawiały się pęknięcia po bokach. Dodam jeszcze, że stosowałam również odżywki do paznokci, które w żaden sposób nie radziły sobie z moim problemem, jedną z nich była Eveline  SOS dla kruchych i łamliwych paznokci po której odczuwałam okropny ból w paznokciach, więc nie było możliwości stosowania jej dalej. W końcu pogodziłam się z tym faktem i nosiłam zawsze maksymalnie krótkie paznokcie. Na początku tego roku ich stan zdecydowanie się pogorszył, zaczęły łamać się w poprzek! Zdecydowanie zaniepokoiłam się i zupełnie nie wiedziałam czym jest to spowodowane, gdzie mam szukać ratunku. Zdziwiło mnie to, tym bardziej, ponieważ jadłam dużo owoców i warzyw, z resztą jak zawszę, więc nie chodziło tu na pewno o niedobór witamin. Badania miałam też w porządku. Postanowiłam mimo wszystko na początku zaopatrzyć się w jakiś suplement diety, który poprawi ich kondycję, tak więc postawiłam na Merz Special oraz Capivit Total Action ( Merz Special wybrałam 2 opakowania ), dodatkowo koleżanka poleciła mi Regenerum serum wzmacniające paznokcie i tak przez 2/3 miesiące trwałam w tej "kuracji" mając nadzieje, że zauważę zmianę. Nie malowałam paznokci niczym, stosowałam tylko Regenerum, kilka razy dziennie. Nie zauważałam żadnej zmiany w paznokciach, dosłownie nic się nie poprawiało, więc postanowiłam poszukać w internecie i tak znalazłam odżywkę keratynową z Gal i Nail Tek, co było strzałem w dziesiątkę. Zaczęłam od Nail Tek, na początku nakładałam na paznokcie jedną warstwę i kolejną codziennie przez tydzień. Po tygodniu zmyłam odżywkę z paznokci i zaczęłam stosować Gal, wsmarowując w paznokcie codziennie a na noc dodatkowo nakładałam grubą warstwę kremu do rąk i zakładałam rękawiczki bambusowe. Taką kurację robiłam sobie zamiennie co tydzień przez ( tylko) 4 tygodnie!, kiedy zauważyłam jak w niesamowitym tempie moje paznokcie zaczęły rosnąć i stały się twardsze. Moi bliscy nawet zauważyli zmianę, czyli możecie sobie wyobrazić :)

Na tą chwilę używam Nail Tek jako base coat pod lakier oraz odżywki z Gal co kilka dni na noc po zmyciu lakieru i jestem bardzo zadowolona z wyglądu, jak i niesamowitej kondycji, ponieważ stały się twarde jak nigdy. Wiadomo czasami się łamią, a raczej, kiedy zahaczę o coś to muszę je troszkę skrócić, ale nie jest to częste. Dodatkowo nie rosną już tak szybko, jak na początku. Piłuje je raz na tydzień, a wcześniej można powiedzieć, że zdarzało się co dwa dni, tak szybko rosły :)





 Kapsułkę z odżywką nacinam mały otwór z brzegu, nakładam po jednej kropli na każdy paznokieć i wcieram z każdej strony paznokcia dodatkowo masując skórki. Jedna kapsułka starcza mi ma 3 użycia, także produkt jest dodatkowo bardzo wydajny i niedrogi (około 14zł za 48kapsułek), można go znaleźć w każdej aptece bądź na allegro (swoją drogą uważam, że kosmetyki Gal są bardzo dobre, niedrogie i niestety raczej niedoceniane, a szkoda).





 To jest mój podstawowy zestaw, jaki używam do ich pielęgnacji, nie używam niczego więcej, oprócz oczywiście kremów do rąk. Zmieniłam pilnik w trakcie stosowania odżywek. Wcześniej używałam ceramicznego lub szklanego pilnika, które nie przypadły mi do gustu. Ceramiczny miałam wrażenie, że szarpał mi brzegi paznokcia, a szklany był słaby jak dla mnie, czasami zahaczał mi skórki i tworzył zadziory, wiec zaopatrzyłam się w zwykły papierowy o bananowym kształcie, który ma dwa stopnie grubości ( kupiłam go na allegro). Kiedy chce znacznie skrócić paznokcie używam grubszej strony, wtedy szybciej i sprawniej to idzie, a żeby wygładzić lub wyrównać stosuje gładszą stronę. Dodatkowo wcześniej stosowałam drewniane patyczki do odpychania skórek, ale zmieniłam na gumowy Peggy Sage (również na allegro dostępne), ponieważ drewniane były zbyt inwazyjne i naruszały płytkę paznokcia - płytka rosła wtedy chropowata. Standardowo od zawsze do zmiękczania skórek używam preparatu z Eveline, dzięki niemu moje skórki są cały czas miękkie, nie muszę ich wycinać wystarczy, że je odsuwam raz na jakiś czas -  bardzo dobry produkt! i na zakończenie po pomalowaniu paznokci i ich wyschnięciu, smaruje skórki olejkiem z Catrice Nail Cuticle Softener, ale tutaj myślę, że każdy się sprawdzi.




 Tak prezentują się moje paznokcie na dzień dzisiejszy ( w życiu nie pomyślałabym, że będą takie długie ).



 A tak już pomalowane lakierem.





 Teraz bawię się w różne wariacje paznokciowe, a co :)




Oczywiście to, co u mnie się sprawdziło, wcale nie musi u Was, ale warto spróbować, ja opracowałam już swój sposób na twarde, zadbane paznokcie i jestem bardzo zadowolona z efektów.

Pozdrawiam
Kasia :)




poniedziałek, 15 lipca 2013

Kolejni zdenkowani

Nadszedł czas na kolejną recenzję produktów, które zużyłam w przeciągu około dwóch miesięcy. Zabierałam się do tego troszkę z oporem, ponieważ ocknęłam się w momencie, kiedy w torbie zaczęło brakować miejsca a ja przecież planowałam robić mniejsze a częstsze recenzje :) SHAME :/ ale cóż postaram się następnym razem, ponieważ mąż już zaczął dziwnie na mnie patrzeć kiedy widział, że kolejne puste opakowanie odkładam do torby zamiast wyrzucić do kosza :) hehe
Tak jak poprzednim razem tak i teraz większość tych produktów używam nagminnie, więc możecie liczyć na rzetelną opinie na temat tego, czy działają, czy nie, czy po prostu jestem z nich zadowolona, a może zmieniłam zdanie. Tak więc do dzieła :)


 1. Garnier Fructis Style - 04 extra strong. Lakier do włosów z ekstraktem z bambusa. Kolejne opakowanie lakieru zużyte co oznacza, że bardzo przypadł mi do gustu, ponieważ mimo że po zastosowaniu "usztywnia" fryzurę (nie wiem jak to inaczej określić) to zaraz, dosłownie po 5 minutach włosy są sprężyste, swobodnie można przeczesać je palcami, fryzura trzyma się przez cały dzień, przyjemnie pachnie, włosy nie tracą swojego blasku, ale nie są miękkie w dotyku, czuć go na włosach. Nie mam pojęcia czy są dostępne w Polsce. Pojemność 250ml., bardzo wydajny.
2. Toni&Guy Casual - Flexible Hold Hairspray - Light hold with natural movement. Gdyby nie cena zdecydowanie byłby to numer 1 spośród wszystkich lakierów. Idealnie sprawdza się przy utrwalaniu moich fali, ma delikatniejszy zapach od Garniera także dla wrażliwców bardziej wskazany. Włosy po zastosowaniu tego lakieru są nadal miękkie i lśniące. Nie odciąża fryzury swobodnie można przeczesać włosy szczotką w ciągu dnia a fryzura nadal jest utrzymana. Pojemność 250ml, również bardzo wydajny, zazwyczaj kupuje go w Rossmannie, ale jest chyba dostępny w każdej drogerii. Polecam bardzo serdecznie!
3. L'Oréal Elseve, szampon pielęgnacyjny. Mleczko pszczele + omega 6. Przeznaczony do włosów suchych. Jak ja się cieszę, że go w końcu zużyłam! 400ml produktu męczyłam chyba 2 miesiące w przerwach używałam innego, bo nie dawałam rady :) Był straszny po prostu, nie dość, że odciążał włosy to szybko w dodatku przetłuszczał je. Na pewno będę omijać półkę z szamponami L'Oréal szeroki łukiem, ponieważ wydaje mi się, że już kiedyś też nacięłam się na jakiś ich szampon i też byłam niezadowolona. Na pewno nie polecam nikomu, wręcz odradzam.
4. Syoss Repair & Fullness. Regenerująca odżywka bez silikonów, parabenów i parafin ułatwiająca rozczesywanie. Przeznaczona do włosów normalnych i zniszczonych. Kupuję je bardzo często od kilku lat, przeważnie jak jest promocja. Uważam, że Syoss ma bardzo dobre odżywki jak i szampony. Nie obciążają włosów, nie przetłuszczają, bardzo dobrze oczyszczają (jeśli chodzi o szampony), włosy po nich są miękkie, lśniące i sypkie. Dodatkowo nie puszą się - jeśli kogoś martwi brak silikonów, mam do tego tendencje także mogę poświadczyć, że bardzo dobrze radzi sobie z tym problemem. Polecam wypróbowanie.
5. Garnier Ultra Doux - szampon odbudowujący z olejkiem awokado i masłem karité. Przeznaczony do włosów suchych i zniszczonych. Używałam kiedyś odżywki i byłam bardzo zadowolona, dlatego postanowiłam wypróbować duet - szampon i odżywkę. Zestaw zabrałam na wakacje, gdzie wiedziałam, że moje włosy będą potrzebowały zastrzyku nawilżenia. Słońce, wiatr i słona woda raczej nie są ich sprzymierzeńcami. Dobrze wybrałam, ponieważ szampon oprócz oczyszczania, rewelacyjnie nawilżał włosy i skórę głowy bez obciążenia. Na pewno kupie go ponownie.
6. Farmona, Jantar - odżywka do włosów i skóry głowy. Kolejne zużyte opakowania, z tym, że nie tylko przeze mnie. Stosuje są również mój mąż, który ma problemy z wypadaniem włosów. Jest to uwarunkowane genetycznie, więc na pewno nie da się temu zapobiec, natomiast można opóźnić :) W moim przypadku wcierka świetnie się spisuje, używam jej już od roku z przerwami i różnice widzę bardzo dużą. Na początku wyrosło mi mnóstwo nowych włosków, które dosyć śmiesznie wyglądały, ponieważ sterczały na wszystkie strony, ale z biegiem czasu i użytkowania stały się mocniejsze, szybciej ogólnie zaczęły rosnąć, zrobiły się gęstsze, po prostu same plusy. Mąż na początku podchodził do tego z dystansem, ale po około 1/2 mies użytkowania, kilka razy w tygodniu, sami zauważyliśmy, że zaczęły rosnąć mu nowe włosy w okolicy zakoli, ponieważ tą część traktuje najbardziej. Wcierkę najlepiej zostawić na noc, żeby miała czas na dogłębne wniknięcie w skórę i cebulki włosów a rano umyć włosy. Niektórzy stosują ją na co dzień. Odżywka wysycha, ponieważ jest dosyć wodnista, jednak rano włosy nie wyglądają za świeżo, także raczej trzeba je umyć. Polecam bardzo!
7. Dabur, Vatika - olejek kokosowy do włosów. Kolejne opakowanie zużyte. Teraz ze względu na ciepło rzadziej stosuje olejowanie włosów. Od zawsze miałam bzika na punkcie dbania o włosy, a o olejowaniu ( o dziwo) dowiedziałam się dopiero 2 lata temu i od tamtej pory jest to częścią moich włosowych rytuałów. Działanie olejku jest niesamowite. Zazwyczaj nakładałam olejek na całe włosy łącznie ze skórą głowy i rozkładając ręcznik na poduszce tak zostawiałam na całą noc, rano myłam włosy 2x i dziwiłam się niesamowitym rezultatom. Włosy były jedwabiście miękkie a do tego sypkie, nie obciążone, błyszczały, widać było, że są bardzo odżywione. Do olejowania włosów można używać różnych olejków, nawet oliwy z oliwek, czy winogron. Ja poszerzyłam zainteresowanie tym tematem i widzę niesamowite efekty.
8. L' Biotica - Biovax, serum wzmacniające z wit A+E. Kolejne zużyte opakowanie, tutaj będę już nudna, ponieważ znajdziecie ten produkt w każdym moim denku. Jest to po prostu lekarstwo na suche końcówki włosów. Więcej o jego działaniu piszę tutaj
9. Joanna z apteczki babuni. Szampon nawilżająco - regenerujący. Przeznaczony do włosów suchych i zniszczonych, zawiera ekstrakt z miodu i proteiny mleczne. Kolejne zużyte opakowanie. Mogłoby się wydawać, że mód będzie obciążał włosy, natomiast nic podobnego się nie dzieje. Po umyciu włosów mam wrażenie jakby wszystko dogłębnie było z nich zmyte. Włosy aż "piszczą" podczas mycia. Wiadomo, że na co dzień nakładamy różne produkty na włosy a w tym silikony, więc od szamponu oczekujemy, że to wszystko zmyje a takiego oczyszczania jak z tym szamponem jeszcze nie doświadczyłam. Używam go raz na tydzień na zmiennie z innym szamponem bądź po olejowaniu. Myślę, że rewelacyjnie spisze się u osób z przetłuszczającą się skórą głowy. Włosy po nim są mięciutkie i puszyste, ale w zdrowy i kontrolowany sposób.
10. Garnier Ultra Doux. Odżywka pielęgnacyjna z olejkiem awokado i masłem karité. Intenstywnie odżywia i uelastycznia. Do włosów suchych i zniszczony. Mam włosy długie, więc w stosunku do szamponów szybciej zużywam odżywki. Małe opakowanie (200ml) i raczej nie wydajne a mimo to warte kolejnego zakupu ze względu na zawartość. Tak jak pisałam przy szamponie, używałam tej linii razem na wakacjach i byłam bardzo zadowolona. Rzeczywiście włosy były utrzymane w nawilżeniu bez obciążenia. Bardzo dobry skład produktu odzwierciedla się w kondycji włosów. Na pewno kupie kolejne opakowanie, ponieważ jak na tak łatwo dostępny i tani produkt może z powodzeniem przebić działaniem wysoko-pułkowe produkty do włosów, które są o wiele droższe co często nie idzie w parze z ich jakością.



11. Neutrogena deep moisture. Emulsja nawilżająca do ciała wzbogacona olejkiem sezamowym, przeznaczona do skóry suchej. Balsamy Neutrogena kupuje już do kilku dobrych lat i uważam, że są to najlepsze produkty do nawilżania ciała dla osób z suchą skórą i bardzo suchą. Przynoszą głębokie nawilżenie i komfort przez cały dzień, łagodzą również podrażnienia. Pisałam o nim w poprzednim denku link tutaj.
12. Neutrogena nourishing body lotion with nordic berry. Spośród wszystkich ten jest na pierwszym miejscu, a to dzięki zapachowi. Przypomina mi moje pierwsze perfumy i czasy nastoletnie. Elektryzujący zapach maliny utrzymuje się na ciele przez cały dzień, ale, jeśli chodzi o stopień nawilżenia wersja z olejkiem jest treściwsza, wolniej się wchłania, ale jest lepsza. Ten natomiast o wiele szybciej się wchłania, przez co można stosować go też na dzień.
13. Nivea żel-krem antycellulitowy. Pisałam o nim tutaj i obiecałam recenzję. Produkt zupełnie się nie sprawdził. Wydajność zerowa, zużyłam go może na max 8 razy a stosowałam tylko na uda i pośladki. Ujędrnił skórę, ale nie jakoś szczególnie. Konsystencje miał bardziej żelową niż kremową co wydawałoby się, że dzięki temu szybciej będzie się wchłaniał, niestety tak nie było, kleił się, do tego brudził na niebiesko piżamę, więc do stosowania na dzień tym bardziej by się nie nadawał. Nie polecam!
14. Bebeauty regenerująca sól do kąpieli (morska). Kolejne zużyte opakowanie. Cudny zapach, w ogóle nie opisałabym go jako morski :) bardzo świeży, relaksujący, kąpiel o wiele przyjemniejsza dzięki temu zapachowi. Jeśli chodzi o sól, to tak jak już pisałam w poprzednim denku, może nie regeneruje, ale na pewno skóra jest bardziej miękka i gładka. Polecam! Dostępne w bedronce, za kilka złotych. Ja już nie wyobrażam sobie kąpieli bez niej.
15. Dove summer glow. Wersja do ciemniejszej skóry z powodzeniem sprawdzi się u takich bladziochów jak ja. Kolejne opakowanie zużyte. Stosuje go co 3/4 dni, efekt jest bardzo delikatny i na pewno nie tak żółty, jak po samoopalaczach. Jeśli chodzi o zapach, bo zazwyczaj z tym jest problem, to jest on wyczuwalny na skórze, ale nie jakoś strasznie, a po prysznicu zupełnie znika.
16. Miraculum - Pani Walewska - Gold. Krem-koncentrat do rąk i paznokci / przeciwzmarszczkowy, regenerujący. Zdecydowana nowość u mnie. Zakochałam się z tym zapachu :) podejrzewam, że moja mama używała takich perfum jak byłam mała, bo zdecydowanie tak mi się kojarzy. W składzie ma wit C, ekstrakt z limonki, masło shea i alantoine co sprawia, że dłonie są gładkie i nawilżone. Jeśli chodzi o działanie przeciwzmarszczkowe, to z wiadomych względów nie mogę się wypowiedzieć na ten temat, ale nie zauważyłam jakiegoś szczególnego działania na paznokcie, mimo to z ogromną przyjemnością go stosowałam (na noc, ponieważ konsystencja jest dosyć bogata i za szybko się nie wchłania). Na pewno kupię kolejne opakowanie. Dostępny w drogerii Natura. Polecam!
17. Dax Cosmetics. Perfecta masło do ciała. Masło kakaowe + koenzym Q10. Uwielbiam ten zapach :) dla tych, które lubią czekoladę, a za często nie mogą sobie na nią pozwolić, to polecam :) Zapach sprawia, że się rozpływam. Fakt, ze masełko raczej na cieplejsze dni nie nadaje się do stosowania, to na chłodniejsze, jak i na zimę sprawdzi się idealnie. Z nawilżaniem, to taka sporna kwestia, ponieważ przez parafinę, która jest już na 2 miejscu może nam się wydawać, że nawilża skórę, ale to tylko złudne wrażenie, ponieważ pozostawia tylko taką warstewkę na skórze, która wraz z tym wrażeniem nawilżenia znika po kąpieli. Słyszałam, że u niektórych zapychał skórę, u mnie nic takiego się nie działo. Nie traktuje tego produktu jako nawilżenia, a raczej formę rozpieszczenia w chłodniejsze dni, kiedy chcemy się zrelaksować niczym w salonie spa.
18. Bio-Oil. Uniwersalny olejek do twarzy i ciała. Olejek, który na za zadanie zmniejszyć widoczność blizn, rozstępów, nierównomiernego koloru, pielęgnować skórę starzejącą się i odwodnioną. Mimo, że wcześniej wspomniane masło w swoim składzie ma parafinę, to i tak je uwielbiam, ale ten "olejek", to chyba jakiś żart. Kosztował około 27 złotych i powiem tylko tyle, gorzej wydanych pieniędzy nie pamiętam już dawno. Jakaś porażka, żadne działanie do tego zapchał skórę, zużycie po 3 zastosowaniach, a już na pewno nie wyobrażam sobie zastosować go na twarz. Odradzam! Największy bubel z jakim miałam styczność!
19. Eveline cosmetics. Krem na pękające pięty. Przede wszystkim bardzo wydajny krem, do tego świetne działanie na suchą skórę pięt. Nie wiem jak sprawdzi się w przypadku pękających, ale w codziennej pielęgnacji radził sobie bardzo dobrze. Dzięki zawartości 10-ciu% mocznika, zmiękczał i utrzymywał skórę pięt w nawilżeniu. Jedynym minusem jest zapach, dosyć silny i nieprzyjemny, ale ze względu na działanie da się go przeżyć. Używałam już kremów do stóp i dłoni tej firmy i muszę powiedzieć, że jak dotąd jeszcze na żadnym się nie zawiodłam. Polecam.



20. Cleanic intimate. Mleczna emulsja do higieny intymnej z rumiankiem. Kupiłam ten produkt z jednego powodu - nie było w promocji mojej emulsji Lactacyd. Krzywdy mi nie zdobiła, ale też nie zachwyciła. Taki sobie płyn, nic szczególnego. Różnica tych dwóch jest ogromna. Na pewno nie kupię go więcej, a jak Lactacyd będzie w promocji, to zapatrzę się tak, żeby na pewno mi starczyło i żebym nie musiała sięgać po nic przypadkowego.
21. Vichy Normaderm. Żel głęboko oczyszczający. Przeznaczony do skóry wrażliwej, zawiera wodę termalną z vichy, skóry z niedoskonałościami, bez mydła, parabenu, alkoholu. Kupiłam pierwszą butelkę z ciekawości i z małą rezerwą, a teraz nie wyobrażam sobie wieczornej pielęgnacji bez tego produktu. Po pierwsze oczyszcza skórę niesamowicie głęboko, rezultat można zauważyć po pierwszym użyciu, skóra aż piszczy pod palcami podczas mycia. Jeśli chodzi o niedoskonałości, to moja twarz po kilku tygodniach używania tego żelu wygląda o wiele lepiej. Wiadomo, że czasami coś się pojawi nowego, ale momentalnie zmiana ta jest wysuszona i po 2 dniach znika. Nie pojawiają się już duże bolące, podskórne zmiany za co uwielbiam ten produkt i na pewno będę kupować następne opakowania. Polecam każdemu, niesamowity w działaniu żel i dlaczego dopiero teraz! :)
22. Lirene żel do mycia twarzy, nawilżająco-odświeżający. Delikatnie oczyszcza i łagodzi podrażnienia. Tej wersji żelu jeszcze nie używałam, jak można zauważyć w poprzednim denku, namiętnie używam różowej i tak już zostanie. Nie jest zły, ale nie jest tak delikatny, jak różowy, przesusza skórę, więc na pewno nie kupię go ponownie i pozostanę przy różowym, który sprawdza się u mnie od lat.
23. Nivea płyn do demakijażu. Kupiłam go na wakacjach w Portugalii, ponieważ zabrałam za małą ilość mojego płynu z AA i powiem szczerze, że tak jak z obawą go kupowałam tak zaskoczył mnie bardzo swoim działaniem. Bardzo dobry płyn! Delikatny, nie podrażniał, nie wysuszał, bardzo dobrze i szybko radził sobie z makijażem, niczym nie różnił się od mojego płynu micelarnego z AA, czy Vichy, a pomimo małej pojemności był bardzo wydajny i na długo po powrocie z wakacji mogłam jeszcze go stosować. Pozostawiał tłusty film na twarzy, ale nie przeszkadzało mi to w ogóle, ponieważ i tak myje jeszcze twarz żelem. Niesamowite zaskoczenie. Do tego bardzo przyjemnie i delikatnie pachniał. Polecam!
24. Iwostin Sensitia. Krem nawilżający. Przeznaczony do skóry wrażliwej, skłonnej do podrażnień i alergicznej. Pierwszy produkt tej firmy, jaki miałam okazje używać i muszę przyznać, że bardzo fajny krem do pielęgnacji na dzień. Lekka konsystencja i szybkie wchłaniane z powodzeniem sprawia, ze można go użyć pod makijaż. Na tyle spodobał mi się ten produkt, że używam teraz na dzień takiego samego tylko z wersją spf20 oraz na noc o wiele gęstszego, głęboko nawilżającego i jestem również bardzo zadowolona. Krem utrzymuje skórę w nawilżeniu przez cały dzień, nie zapycha, skóra się nie świeci, jest praktycznie bezzapachowy. Polecam. Często można kupić je na promocji w Superpharm.
25. Dermedic Hydrain 3 hialuro. Serum nawadniające twarz, szyję i dekolt. Więcej na temat jego właściwości znajdziecie na wizażu. Bardzo dobre serum pod krem, stosowałam go tylko na noc, ale z powodzeniem nadaje się też na dzień, po aplikacji skóra wręcz wchłania produkt jak gąbka, a cera jest nawilżona i gładka. Raczej już go nie kupię, a tylko dlatego, ze szukałam serum na noc, które będzie miało silniejsze działanie, jednakże jestem zadowolona z produktu, utrzymywał skórę w nawilżeniu, nie zapychał porów, idealny dla mniej wymagających.
26. Flos-Lek Lifting błyskawiczny, krem przeciw zmarszczkom. Kolejne opakowanie zużyte i na pewno będzie ich więcej, dopóki nie znajdę tego idealnego. W mojej opinii krem idealnie nadaje się w przedziale 20-25lat, sprawdzi się idealnie, natomiast ja już oczekuje więcej od kremu. Nawilża skórę, nie zapycha porów, ale na pewno nie jest "liftingujący" :), a ja chciałabym już o to zadbać. Nie eksperymentuje za wiele, ponieważ mam wrażliwą skórę, skłonną do alergii i podrażnień, więc zawsze inwestuje w dermo kosmetyki. Ciężko znaleźć wszystko w jednym, taki idealny krem, więc dalej szukam :)
27. Essence Colour&go Lakier do paznokci 44-modern romance. Przede wszystkim na pewno nie jest to "go", bo lakier wysycha wieki. Mordowałam go, kiedy tylko mogłam. Aplikowałam na wiele sposobów i nic. Mało, że bez top coatu nie wysychał w ogóle! to odchodził płatami w ten sam dzień. Bardzo ciesze się, ze go zużyłam. Mam jeszcze dwie buteleczki do zużycia, więc firma essence na długo będzie "odbijać mi się czkawką" :) Porażka! nie polecam!
28. Maybelline Mini Colorama 96-Party Blue. Świetny lakier pod względem trwałości i wysychania, kolor rewelacyjny. Kupiłam go rok temu i niestety już ich chyba nie ma, może na allegro jeszcze można znaleźć. Wystarczyła jedna warstwa, aby uzyskać kolor jak w buteleczce.
29. Vichy antiperspirant 48h. Od lat niezastąpiony, niezawodny - na pewno nie zamienię go na nic innego, ponieważ sprawdza pod każdym względem. Chroni przez poceniem się, jest praktycznie bezzapachowy- ma zapach, ale jak dla mnie po aplikacji nie jest on w ogóle wyczuwalny. Kupuje go od lat w superpharm zawsze na promocji, zaopatruje się w kilka sztuk ( obojętnie jaka wersja, wszystkie są dla mnie dobre) i nie mam problemu, kiedy się kończy, a nie ma promocji. Polecam każdemu, mój mąż również używa vichy i tak samo jest zadowolony.
30. Dax cosmetics. Cashmere, baza wygładzająca. Kolejne opakowanie zużyte. Używam jej od kilu lat, zamiennie z wersją Glam, która jest rozświetlająca, którą bardziej lubię, ale tylko ze względu na efekt rozświetlenia, działanie mają takie samo. Sprawdza się w każdej porze roku, nie zatyka porów, nie uczula, makijaż trzyma się na niej dłużej, skóra jest wygładzona. Jestem zadowolona, nie szukam innej. Mam jeszcze Benefit porefessional, którą używam na jakieś większe wyjścia na nos - idealnie wygładza pory. Polecam!
31. Maybelline Affinitone 03 light sandbeige. Podkład jak dla mnie najlepszy z tych drogeryjnych. Stosuje go odkąd zaczęłam przygodę z makijażem, czyli dobrych kilka lat i używam do tej pory. Lekko matuje skórę, nie jest bardzo kryjący, ale mi to wystarcza. Stapia się ze skórą, nie tworzy maski. Podkład jest na bazie wody, więc nie czuć go na twarzy. Utrzymuje się praktycznie cały dzień. Same plusy, zero minusów. Polecam!



Dajcie znać, czy używaliście któryś z tych produktów i czy u Was się sprawdziły, jestem bardzo ciekawa. Jak możecie zauważyć u mnie nic się nie marnuje :) i czasami zaskoczona jestem ilością produktu po rozcięciu opakowania. Troszeczkę zwlekałam z tym denkiem, ale obiecuje, ze teraz będą mniejsze, a częstsze.


Pozdrawiam Was cieplutko, bo w Brukseli w końcu lato przyszło :)
Kasia



poniedziałek, 1 lipca 2013

Helena Rubinstein Lash Queen Mascara



 



Od zawsze byłam i będę fanką tuszu Maybelline Volum' Express. Tak mi się zdawało, dopóki nie skusiłam się na Lash Queen Mascara Heleny Rubinstein. Faktem jest, że ceną bardzo się różnią, ale efekt jest o wiele lepszy. Po pierwsze opakowanie jest rewelacyjne, metaliczno-chropowata struktura usłana kocimi cętkami na złotym tle ucieszy oko każdej sroczki. Następnie i co w rezultacie w mojej opinii sekretem tego tuszu jest szczoteczka, która na pozór może wydawać się klasyczna, natomiast jest w niej coś innego. Na pewno jest sztywniejsza w porównaniu do Maybelline Volum' Express, kształt mają złudnie podobny, natomiast Helena ma dłuższe i krótsze włoski co pozwala na dotarcie do najmniejszych rzęs i ich dodatkowe rozdzielenie i wydłużenie. Ja swoje rzęsy mam raczej naturalnie dosyć długie i gęste, nigdy nie miałam problemu z ich nadmiernym wypadaniem, czy przerzedzeniem się, ale dzięki tej maskarze efekt jaki producent obiecuje, czyli pogrubienie, wydłużenie oraz "hipnotyzujące spojrzenie" na pewno dodatkowo mam zapewniony:)  Dużą zaletą jest to, że utrzymuje się cały dzień na rzęsach, kolor pozostaje głęboko czarny. Następną ogromną zaletą jest to, że tusz jest testowany oftalmologicznie, czyli idealnie nadaje się do wrażliwych oczu, nie podrażnia ich, ale niestety rozmazuje się przy lekkim łzawieniu, ale myślę że każdy oprócz wodoodpornego tuszu będzie się raczej rozmazywał. Jeśli chodzi o sam tusz, jego konsystencje i trwałość, to nie do końca jestem już tak wniebowzięta, a dlatego, że tusz po dwóch i pół miesiąca zaczyna się kruszyć i osypywać na dolnej powiece, nie jest to bardzo znaczne, natomiast nie ma to miejsca w przypadku Volum' Express, który zużywam w 3 miesiące i mimo że się wysusza, to do końca nie kruszył się. Niestety, minusem jest to, że pozostawia malutkie grudki na rzęsach przy drugiej warstwie co zresztą możecie zauważyć na zdjęciach, które zrobione zostały po dwóch i pół miesiąca jego używania, ale tylko pod koniec jego żywotności na początku nie miałam takiego problemu.



 Moje rzęsy sauté


 Jedna warstwa tuszu

 

 Dwie warstwy tuszu



Na pewno jeszcze się na niego skusze, a tymczasem powrócę do mojego nie zawodnego Maybelline Volum' Express, który może nie daje takich spektakularnych efektów, ale bardzo naturalne, długotrwałe i bez kruszenia się, jak na drogeryjny produkt za przystępną cenę.


Pozdrawiam
Kasia :)

piątek, 28 czerwca 2013

Cudowne włosy z Aussie?

Od jakiegoś czasu ciekawa byłam działania tak dobrze znanych już na całym świecie produktów australijskiej firmy Aussie, które dostępne są od niedawna w sieci drogerii Rossmann. Trafiłam akurat na promocje, bodajże 20zł na wszystkie produkty. Swoją drogą muszę zauważyć, że cena dosyć wysoka w porównaniu z niezawodnymi produktami Biovax.



Wybrałam szampon Miracle Moist do włosów suchych, zniszczonych i pozbawionych blasku z olejkiem z australijskiego orzecha makadamia, odżywkę 3 Minute Miracle (Luscious Long), głęboko nawilżającą do włosów długich, wymagających dopieszczenia z ekstraktem z australijskiego eukaliptusa i olejkiem awokado oraz odżywkę 3 Minute Miracle (Colour), również głęboko nawilżającą z tym, że do włosów farbowanych z ekstraktem z australijskiej dzikiej brzoskwini.


Z czystej ciekawości postanowiłam zbadać sprawę dogłębniej i przestudiować rzeczywisty skład. I nie wiem, czy dobrze zrobiłam, bo jak to się mówi "im mniej wiesz, tym lepiej śpisz" :) Na pierwszy rzut poszła odżywka 3 Minute Miracle do włosów farbowanych. Już na 6-tym miejscu jak widać mamy silikony (bis-aminopropyl dimethicone), następnie EDTA, czyli ethylenediaminetetraacetic acid, składnik, który pełni rolę stabilizatora w kosmetykach. Ze względu na swoje właściwości przeciwbakteryjne i przeciwgrzybiczne, pełni rolę konserwantu, zapobiegającego zmianom zapachu, konsystencji i wyglądu kosmetyku. Może  podrażniać skórę i błony śluzowe. Znalazłam również informację, że nie należy stosować w czasie laktacji i ciąży, co mnie bardzo zdziwiło, ponieważ żadnej informacji na ten temat nie ma na opakowaniu, być może ze względu na niską jego zawartość nie jest szkodliwy, stąd też jej brak. Dopiero na 14-tym miejscu pojawia się ekstrakt z owoców, więc ciekawa jestem jak produkt zachowa się na moich włosach. Początkowy skład, jak i jego większość, to raczej standard w porównaniu z większością odżywek do włosów ogólnodostępnych marek. Bardzo zastanawia mnie zachwyt i już nie mogę się doczekać swojej opinii na temat tych produktów, którą znajdziecie na pewno w denku.



 Odżywka 3 Minute Miracle (Luscious Long): skład jest bardzo podobny, na tym samym miejscu pojawiają się ekstrakty z owoców. Ciekawość dała górę i zdążyłam już raz ją użyć, żadnych efektów nie zauważyłam, ale z opinią zaczekam do zużycia. Troszkę to potrwa podejrzewam, ponieważ kończę inne produkty a Aussie chciałabym stosować razem.


No i szampon Miracle Moist: tak, więc już na 2-gim miejscu mamy SLSy :), ale dlaczego to mnie nie dziwi. Akurat mi to nie przeszkadza, ponieważ dzięki sls moje włosy są "ujarzmione", mam dosyć puszące się włosy, ponieważ są lekko kręcone naturalnie, więc ten składnik pomaga mi je wygładzić. Również jak w przypadku pierwszej odżywki mamy EDTA. Dalej ciągnie się i ciągnie mnóstwo ulepszaczy konsystencji, piany itp. Dopiero można powiedzieć na przedostatnich miejscach pojawia się sok z aloesu i olej makadamia. Zastanawia mnie po tym wszystkim skąd ten szum, czy aby nie jest to zbyt powierzchowny zachwyt zasugerowany marketingiem i reklamą. Poczekamy zobaczymy, mam nadzieje, że krzywdy mi nie zrobią :) i zakupów też nie będę żałować.

Pozdrawiam :)
Kasia

środa, 19 czerwca 2013

Dobre bo polskie

Fanką polskiego kina przyznam szczerze stałam się z czasem, a dosadniej z wiekiem. Kiedy dowiedziałam się, że najlepsze polskie filmy dostępne są na YouTube od razu wiedziałam, że muszę się tą informacją podzielić z wami. Studia filmowe KADR i TOR stworzyły swoje kanały na YouTube. Dziesiątki pełnometrażowych, najsłynniejszych polskich filmów za darmo! Planują także sukcesywnie udostępniać kolejne. Kilka filmów można obejrzeć tylko na terenie Polski, natomiast większość jest dostępna na całym świecie.

Kanały na których udostępnione są filmy: 

Dobre polskie kino uwielbiam za jego prawdziwość oraz dialogi.
Mój ulubiony film z czasów nastoletnich to Noce i dnie, już nie wspomnę o tym ile razy przeczytałam książkę.



Miłego oglądania
Pozdrawiam
Kasia :)

wtorek, 18 czerwca 2013

Burn this out

Sezon na szorty i krótkie sukienki nadszedł, a ja mimo ćwiczeń oraz ogromnych ilości wypijanej wody zauważyłam, że moje uda potrzebują dodatkowego bodźca w walce z cellulitem. Wiadomo, że 99% kobiet ma cellulit w mniejszym bądź większy stopniu, to jednak chcemy i staramy się aby nasza skóra szczególnie latem wyglądała zdrowo i gładko. Mój przypadek nie jest jakiś wybitny, nie jest to bardzo widoczne, ale ja czuje się lepiej ze świadomością, że moja skóra jest gładsza w tych miejscach, zwyczajny komfort.
Pierwszy raz skusiłam się na linie Nivea Q10, a tylko dlatego, że wiele pozytywnych opinii na jej temat słyszałam, nawet Szusz bardzo ją zachwalała. Przeważnie używałam Eveline Cosmetics, ale nie mogę znieść uczucia chłodu jaki towarzyszy po jego aplikacji, jest to dla mnie straszne. Fakt faktem, że jest skuteczny, ale używam go tylko w bardzo upalne dni albo zaraz po ćwiczeniach, kiedy moje ciało jest rozgrzane i wręcz prosi się o jego zastosowanie :) Używałam również serie kosmetyków antycellulitowych z Lirene, które raczej nie działały, skóra była napięta i jędrna, ale cellulit nienaruszony.
Producent zapewnia, że kosmetyki sprawią, że skóra będzie jędrniejsza, gładsza a jednocześnie cellulit zostanie zredukowany. Jeśli chodzi o żel-krem to użyłam go już kilka razy.  Fakt - jak na tą chwilę mogę jedynie powiedzieć, że rzeczywiście skóra jest jędrniejsza, gładsza i dobrze nawilżona, ale redukcji cellulitu szczególnie nie zauważyłam, może troszeczkę, ale nie jestem pewna do końca, czy to zasługa żelu, czy częstszych ćwiczeń i jazdy na rowerze. Konsystencja jest dosyć rzadka dzięki temu produkt łatwo rozprowadza się na skórze, a zarazem wchłania. Kolor ma niebieski, więc jasne ubrania raczej może brudzić. Jedyne zastrzeżenie: nie jest to wydajny produkt, używam go przez tydzień, tylko na uda a w opakowaniu zostało produktu może na dwa razy. Do pełnej opinii jeszcze poczekam, zużyje produkt i wtedy powiem coś więcej w denku. Nie używałam jeszcze balsamu, ale myślę, że opinia może być podobna, składy mają podobne, więc zobaczymy.
Kupiłam je w Rossmannie akurat trafiłam na promocję, do 20 zł  każdy.




Skład Balsamu Ujędrniającego: Aqua, Glycerin, Paraffinum Liquidum, Glyceryl Stearate SE, Ocydodecanol,  Alcohol Denat., Stearic Acid, Dimethicone, Glyceryl Glucoside, Ubiquinone, Creatine, Dicaprylyl Ether,  Myristyl Alcohol, Methylparaben, Sodium Carbomer, Phenoxyethanol, Ethylparaben, 1-Methylhydantoin-2-lmide, Linalool, Citronellol, Benzyl Alcohol, Alpha-Isomethyl Ionone, Limonene, Parfum.



Skład Żel-kremu Antycellulitowego: Aqua, Alcohol Denat., Cyclomethicone, Glycerin, Glyceryl Glucoside, Carnitine, Ubiquinone, Nelumbo Nucifera Leaf Extract, Phenoxyethanol, Butylene Glycol, Sodium Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Sodium Carbomer, Chondrus Crispus, Sodium Polyacrylate, Dimethiconol, Limonene, Linalool, Geraniol, Citral, Parfum, CI 42090.




Używałyście już tych produktów? Dajcie znać jak u Was się spisały, a może polecacie coś nowego do przetestowania.


Pozdrawiam :)
Kasia