środa, 26 marca 2014

Mój pierwszy Box


Kiedy pierwszy raz usłyszałam o "Beauty Box'ach", jako możliwości przetestowania nowych, znanych, czy też nie, kosmetyków umieszczonych w małym pudełeczku, uznałam tą ideę za całkiem ciekawą. Zabawna forma zapoznania się z produktami kosmetycznymi, które mamy ochotę wypróbować, a nie zawsze jesteśmy w stanie zaryzykować i kupić pełnowymiarowe opakowanie w obawie o rozczarowanie. Zabawna, ponieważ, z reguły do końca nie wiemy co otrzymamy. Szczerze jednak przyznam, że mieszkając jeszcze w Polsce jakoś nie mogłam się przekonać do subskrypcji danego box'a, prawdopodobnie z uwagi też na to, że w tamtym czasie nie za bardzo pochłaniały mnie takie rzeczy, nie byłam jeszcze tak sfiksowana na tym punkcie :) Jak widać zżerająca ciekawość wygrała i wraz z koleżanką (to przez Ciebie S.) postanowiłam dołączyć do grupy subskrybentów Deauty Box w Belgii.


Subskrybentami Deauty Box'a mogą być tylko osoby mieszkające na terenie Belgii lub Luksemburga. W skrócie zasady polegają na tym, że decydujemy się na subskrypcję na czas określony i nieokreślony. Wybór należy do nas.
*Subskrypcja na czas nieokreślony - co miesiąc otrzymujemy pudełeczko, przy czym za każdym razem z naszego konta pobierana jest kwota 16,95€, dopóki nie zrezygnujemy, dopóty w każdym miesiącu otrzymujemy pudełko.
*Subskrypcja na czas określony - tutaj do wyboru mamy 3 miesiące  lub 12 miesięcy i w tym przypadku odpowiednio wykonujemy jednorazową opłatę w wysokości 50,85€ lub 185€.
Więcej informacji znajdziecie w regulaminie na www.deauty.be. Dodatkowo w trakcie logowania wypełniamy formularz, w którym określamy nasz wiek, typ skóry, włosów, itp., w celu dobrania odpowiednich dla nas kosmetyków, więc nie powinnyśmy obawiać się, że dostaniemy coś przypadkowego.



W danym miesiącu otrzymujemy urocze małe pudełeczko w zawartością kosmetyków dobranych do naszych potrzeb. jak i do danego miesiąca w formie pełnowymiarowych opakowań, miniatur lub próbek. Nie musimy zatem obawiać się sytuacji typu: w okresie letnim w pudełeczku znajdujemy np balsam do ciała z efektem rozgrzewającym, czy też posiadamy jasną karnację. a otrzymamy podkład do ciemnej - takich na pewno nie będzie :)


Cieszyłam się jak dziecko na widok lizaka, kiedy miałam już w rękach swoje pudełko. Fakt, mój uśmiech zszedł z twarzy, kiedy zobaczyłam próbki kosmetyków, ale w rezultacie, przyglądając się bliżej produktom, mogę powiedzieć, że na tym etapie jestem w miarę zadowolona, zobaczymy jak będzie w praktyce.



Przede wszystkim ucieszyłam się ogromnie, kiedy otrzymałam informację od Deaty (przed otrzymaniem pudełeczka) o możliwości wyboru między 3-ma produktami, które były przewidziane na miesiąc marzec. Miły zbieg okoliczności, ponieważ kończyłam swoje serum z kwasem hialuronowym, a jednym z produktów proponowanej trójki, było właśnie serum z kwasem hialuronowym firmy Filogra o pojemności 20ml, gdzie pełnowymiarowe opakowanie, to 30ml za 49,90€, fioletowy lub niebieski tusz do rzęs firmy T. Leclerc (opakowanie pełnowymiarowe) bądź kredka również tej firmy, jak możecie się domyślać - wybór był prosty. Pomijając próbki kosmetyków wyszczuplająco-antycellulitwoych (really?)  firmy Guam, reszty jestem bardzo ciekawa.

Jeśli chodzi o firmę Filogra, nie miałam z nią styczności ani nie słyszałam o niej za wiele. Serum przeznaczone jest do codziennej pielęgnacji skóry, ma przywracać jędrność i elastyczność, producent zapewnia efekt nawilżenia i wygładzenia drobnych zmarszczek. Preparat hamuje aktywność hialuronidazy - enzymu, który prowadzi do rozpadu kwasu hialuronowego, kluczowego składnika zawartego w naszej skórze. Dodatkowo chroni on przed działaniem wolnych rodników dzięki obecności naturalnego koktajlu antyoksydantów, zawierającego dysmutazę ponadtlenkową (enzym) o właściwościach przeciwrodnikowych. Jednym słowem botox w tubce :)
Kolejny produkt to, Payot żel do demakijażu twarzy z ekstraktem z grapefrut'a - 25ml (pełnowymiarowe opakowanie zawiera 200ml za cenę 19,50€). Produk z kontakcie z wodą zamienia się w piankę i głęboko oczyszcza skórę skłonną do błyszczenia się i niedoskonałości, usuwa nadmiar sebum i zanieczyszczenia. Oprócz wyciągu z grapefrut'a produkt zawiera: bioecolia - składnik, który normalizuje i równoważy naturalną florę bakteryjną skóry, wyciąg z rodochrozytu - charakteryzujący się właściwościami relaksującymi, łagodzi i pomaga w zwalczaniu skutków stresu (ciekawe, pierwszy raz spotkam się z takim działaniem w kosmetyku) oraz wyciąg z smithsonitu (minerał z gamy węglanów) - który tonizuje i rewitalizuje skórę.
Nuxe Nirvanesque Light - 15ml (przy pełnowymiarowym opakowaniu 50ml za 33,55€). Emulsja/krem przeznaczony do skóry mieszanej na bazie wyciągów kwiatowych, którego stosowanie przeciwdziała tworzeniu się pierwszych zmarszczek oraz utracie jędrności i blasku. Dodatkowo zawiera: wyciąg z nasion niebieskiego lotosu, wyciąg z piwonii, wyciąg z prawoślazu oraz wyciąg z maku polnego.
Eucerin Aquaphor Healing Ointment - 4g (pełnowymiarowe opakowanie 40gr za 8,65€). Krem/maść stosowana jako terapia dla skóry suchej, wrażliwej, czy też podrażnionej, ale również do pielęgnacji skóry niemowląt, ochroni w okresie zimowym, regeneruje skórę po zabiegach dermatologicznych takich jak pillingi czy laser, opóźnia procesy starzenia się skóry. Nie zawiera zapachu i konserwantów. Konsystencją przypomina wazelinę.
Mavala Oil Seal Dryer - 5ml (pełnowymiarowe opakowanie zawiera 10ml za 11,70€). Olejek przyspieszający wysychanie lakieru jednocześnie zapewniając odżywienie suchych skórek wokół paznokcia. Zawiera olej z nasion bawełny, który zmiękcza i wygładza oraz przeciwutleniacze bogate w witaminę E, wspomagające ochronę płytki paznokcia przed uszkodzeniami.



Zatem zabieram się do testowania nowości. Przede wszystkim zadowolona jestem z kwasu hialuronowego. Spodziewajcie się recenzji lub krótkiej opinii w denkach w niedługim czasie.


Pozdrawiam
Kasia


poniedziałek, 24 marca 2014

Recenzja The Body Shop Vitamin E Overnight Serum-In-Oil

Od pewnego czasu firma The Body Shop kusiła mnie nowym produktem - czyli serum z witaminą E, w formie olejku. Jak dotąd miałam okazję używać serum na bazie olejków tylko i wyłącznie z  Kiehl's, o którym pisałam tutaj i, z którego nadal jestem bardzo zadowolona, a ponieważ jestem tylko kobietą :) musiałam sprawdzić też inne. Stosuję go od kilku tygodni i, tak jak na początku byłam niezadowolona z efektów, to po pewnym czasie nauczyłam się poprawnie go używać i tym samym mogę podzielić się z wami swoją opinią.




Jest to stosunkowo nowy produkt z linii Vitamin E, dlatego sądzę, że dla większości z was, moja opinia może okazać się pomocna, jeśli zastanawiałyście się nad jego zakupem. Pokrótce przedstawię wam opis producenta; jest to serum dla wszystkich typów cery, które odżywia i nawilża naszą skórę podczas nocy (podobnie jak Kiehl's Midnight Recovery). Po kilku godzinach snu nasza skóra powinna być wypoczęta, promienna i świeża, ale czy rzeczywiście tak jest? Zawiera masę dobroczynnych olejków, a główną bazę stanowi olejek z kiełków pszenicy, który jest jednym z najbogatszych i naturalnych źródeł witaminy E, co ma się przyczyniać do zmiękczania skóry.  Producent obiecuje, że już po pierwszym zastosowaniu poczujemy i zobaczymy różnicę.  Niestety, w moim przypadku tak się nie stało, ale była to tylko i wyłącznie moja wina. Już przy pierwszej aplikacji, olejek nie spodobał mi się, ponieważ był tłusty. Standardowo jak przy użyciu każdego innego serum nałożyłam również krem na noc. Po kilkudziesięciu minutach dalej siedział na skórze, nie wchłonął się ani trochę. Natomiast rano moja skóra świeciła się w strefie T, była po prostu natłuszczona, a nie nawilżona. Nie za bardzo wiedziałam czym jest to spowodowane, więc postanowiłam odstawić go na jakiś czas. Po kilku dniach dałam mu ponownie szanse z tą różnicą, że zaaplikowałam go mniej (2/3 krople), na dłonie a następnie delikatnie wciskając w skórę twarzy, nie nakładając już kremu na noc, tak jak proponuje producent (można stosować go z kremem, jak i solo). Oczywiście, to rozwiązanie okazało się najlepsze. Skóra rano jest miękka i nawilżona, ale nie tłusta, nie pozostawia nieprzyjemnego filmu na twarzy, nie ma też śladu resztek olejku, wszystko się wchłania, nie zatyka porów. Po pewnym czasie zauważyłam, że jest bardziej zregenerowana, ujędrniona i wygładzona, dodatkowo olejek przyczynia się do szybszego gojenia małych niedoskonałości i dzięki temu, że jest odpowiednio nawilżona, wydziela mniej sebum w trakcie dnia. Fakt, nie mogę powiedzieć, że daje tak rewelacyjne efekty jak Kiehl's, ale spełnia podstawowe potrzeby. Jeśli szukacie tańszego odpowiednika, mogę polecić go na pewno.


Produkt zawiera 28ml, za cenę 19€/79zł. Termin przydatności, to 12 miesięcy od otwarcia. Posiada bardzo wygodną pipetkę, dzięki czemu możemy kontrolować ilość wydobywanego produktu. Jeśli chodzi o zapach, moje pierwsze skojarzenie: krem Nivea :) w pozytywnym sensie oczywiście, bardzo świeży i przyjemny.


Pełny skład: Caprylic/Capric Triglyceride (Emollient), Dicaprylyl Carbonate (Skin-Conditioning Agent), Triticum Vulgare Germ Oil/Triticum Vulgare (Wheat) Germ Oil (Emollient), Prunus Amygdalus Dulcis Oil/Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil (Skin-Conditioning Agent), Helianthus Annuus Seed Oil/Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil (Emollient), Sesamum Indicum Seed Oil/Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil (Skin-Conditioning Agent), Simmondsia Chinensis Seed Oil/Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil (Skin Conditioning Agent), Sclerocarya Birrea Seed Oil (Skin Conditioning Agent), Glycine Soja Oil/Glycine Soja (Soybean) Oil (Emollient/Skin Conditioner), Parfum/Fragrance (Fragrance), Tocopheryl Acetate (Antioxidant), Benzyl Benzoate (Fragrance Ingredient), Geraniol (Fragrance Ingredient), Linalool (Fragrance Ingredient), Limonene (Fragrance Ingredient), Citronellol (Fragrance Ingredient), Benzyl Salicylate (Fragrance Ingredient), Eugenol (Fragrance Ingredient), Citral (Fragrance Ingredient), Anisyl Alcohol (Fragrance Ingredient), Citric Acid (pH Adjuster).



Pozdrawiam
Kasia

czwartek, 20 marca 2014

Płyny micelarne - hity i kity




Od momentu, kiedy zaczęłam swoją przygodę z makijażem, zawsze zwracałam szczególną uwagę na demakijaż. Był on i jest nadal jednym z najważniejszych części/etapów pielęgnacji wieczornej. Nigdy też nie byłam zwolenniczką mleczek, chociażby ze względu na nieprzyjemne uczucie towarzyszące rozprowadzaniu na twarzy, nie wspomnę o mozolnej skuteczności ( w mojej opinii ). Głównym kryterium jakim posługiwałam się przy wyborze idealnego płynu micelarnego, była - szybka skuteczność! Nie istotne jest dla mnie, czy dany płyn nawilżał, czy też zostawiał lub nie film na twarzy, ponieważ po demakijażu oczu i twarzy zawsze myje twarz wodą z oczyszczającym żelem/ płynem i myślę/mam taką nadzieję, że każda z was zdaje sobie sprawę, że sam demakijaż płynem micelarnym/mleczkiem nigdy nie usunie wszystkich zanieczyszczeń, które gromadzą się w porach, że demakijaż to tylko pierwszy etap oczyszczania. Jeśli jednak dany osobnik powodował uczulenie lub szczypanie oczu bądź ich okolic, to w takim przypadku bardzo się nie lubiliśmy i szybko żegnaliśmy. Wiadomo jest, że przy owym demakijażu zależy nam bardzo na czasie, pod koniec dnia, kiedy padam na twarzy :), chce szybko pozbyć się makijażu i przejść do dalszych czynności "łazienkowych". Kiedy jestem w stanie usunąć z łatwością tusz z rzęs, eyeliner za pomocą jednego wacika kosmetycznego na każdą powiekę, przytrzymując go kilkanaście sekund (nie trąc! o zgrozo!) jestem w pełni usatysfakcjonowana i z ogromną przyjemnością mogę polecić dany produkt innym. Tak więc tym optymistycznym wstępem możemy przejść do rzeczy, omówię płyny, z którymi miałam do czynienia w sensie pozytywnym i negatywnym. Niektórych używam od lat i nigdy mnie nie zawiodły, a o innych wolę zapomnieć.


 Vichy Pureté Thermale 3en1 - Przeznaczony do wrażliwej skóry i oczu. Jest najprostszy i najdelikatniejszy w składzie w stosunku do reszty i w mojej opinii stanowi to jego ogromny atut, jest najlepszy! Wystarczy niewielka ilość na waciku, aby bez problemu usunąć makijaż oczu i twarzy bez niepotrzebnego tarcia okolic wrażliwych. Jest delikatny, ale bardzo skuteczny, nie podrażnia, nie wysusza skóry, nie pozostawia żadnego filmu, zapach ma neutralny, jest bardzo przyjemny i łatwy w stosowaniu. Używam go od lat, a jedyną jego wadą jest cena, ponieważ kosztuje 43,99zł za 200ml! oczywiście nigdy nie kupuję go w takiej cenie, zawszę poluję na okazję i zazwyczaj płacę za niego około 23zł, przeważnie w superpharm często można go spotkać  na promocji bądź będąc posiadaczką karty lifestyle, otrzymuje bon ze zniżką. Mój numer 1.

 AA Technologia Wieku, Ultra nawilżenie (Kwas hialuronowy + Prowitamina B5) - Jest to pierwszy płyn micelarny z jakim miałam do czynienia, czyli powiedzmy, że ponad 10lat udanego związku :) Sentyment straszny :) ale pozytywnie, na cale szczęście jako pierwszy okazał się  również bardzo dobry, dopóki nie wpadł mi w ręce Vichy, nie wyobrażałam sobie nawet możliwości sięgnięcia po inny. Spełniał i spełnia moje oczekiwania do dnia dzisiejszego. Ilekroć nie mam okazji zakupu Vichy zawsze wracam do AA. Moim zdaniem stoją razem na podium, jednak Vichy z jakiegoś powodu przyjemniej mi się używa. Jedyną rzeczą jaka zaskoczyła mnie jakiś czas temu (tak na marginesie) była zmiana szaty graficznej, składu, ceny i pojemności - co wywołało u mnie mieszane uczucia, jako wierna i wieloletnia klientka poczułam się trochę oszukana. Niby tylko zmiana opakowania, a co się okazało, to wszystko zostało zmienione. Zacznijmy od tego, że pojemność była 250ml, a jest 200ml, cena wzrosła o 2/3zł, ale ze względu na mniejszą pojemność wychodzi i tak więcej, szata graficzna jest mi obojętna, ta sama kolorystyka opakowania, kształt butelki mniej więcej ten sam, dozownik - zmiana na korzyść, ze starej wersji wydobywało się czasami za dużo produktu. W końcu skład: kwas hialuronowy zszedł na dalszy plan co logiczne oznacza, że jest go mniej, produkt jest teraz bezzapachowy - nie ma już w składzie "pafrum", co uważam za ogromy plus, ponieważ coraz więcej osób poszukuje takich kosmetyków, jest jeszcze, a raczej już nie ma "Durvillea Antartica extract" - substancja hydrofilowa tworząca na powierzchni skóry i włosów film, który wiąże wodę (ogranicza TEWL, czyli transepidermalną utratę wody) i wpływa na odpowiednie nawilżenie. Kondycjonuje skórę i włosy, czyli zmiękcza i wygładza. Ogólnie nie ujmuje to wszystko produktowi w żadnym stopniu, nadal jest tak samo dobry jak był, gdybym nie wiedziała o tych zmianach zwróciłabym tylko uwagę na brak zapachu.

 Bioderma Hydrabio H2O - Od czego tu zacząć, hmm... :) Na początku powiem tak; na pewno nie kupię go więcej i odradzam zakup każdemu, jeśli coś nie spełnia obietnic producenta, nie należy zawracać sobie tym głowy. Kupując kremy z tej serii otrzymałam płyn do każdego jako gratis, więc "zgrzytać zębami" nie muszę. Druga sprawa, nie rozumiem naprawdę uwielbienia co do miceli tej firmy, miałam okazję używać też wersji Sensibio w stosunku, do której słyszałam tyle "achów" i "ochów" i już po pierwszym użyciu pomyślałam sobie, o co cho?! Mało, że miałam uczucie jakbym miała piach w oczach, to po kilkunastu sekundach trzymania płatków na powiekach wyglądałam jak przerażona panda :) Po prostu porażka jakaś. Fakt, że ten Hydrabio nie robił mi takiej krzywdy z oczami, to i tak słabiutko sobie radził, a za cenę regularną tego produktu mogę dostać dwa świetne płyny z Vichy. Skład jest całkiem niezły, ponieważ zawiera wiele ekstraktów owocowych, ale co z tego, jeśli i tak nie działa. Żegnam się z tym osobnikiem, a wam odradzam tą znajomość! :)

 Dermedic HydraIn3 Hialuro - Producent pisze: Zalecany do oczyszczania wrażliwych oczu i skóry, również dla osób nietolerujących tradycyjnych preparatów do demakijażu - może i tak jest, ale znowu, niech to działa! Żeby usunąć tusz z rzęs zużywam 3 wacików na każdą powiekę tak, więc nie można nazwać tego płynu wydajnym i w rozsądnej cenie. Jedyny plus, jaki widzę w tym produkcie, to zapach, przyjemny, świeży, ogórkowy zapach typowy we wszystkich kosmetykach tej linii. Tak więc moja opinia na temat tego produktu się kończy. Ten płyn, jak i Biodermy może również służyć, to demakijażu tylko i wyłącznie twarzy i szyi, czy też do tonizacji skóry twarzy przed nałożeniem kremu, dodatkowo dla osób, które nie malują się na co dzień,  a chciałyby oczyszczać swoją twarz z zanieczyszczeń środowiska - w takich przypadkach obydwa spiszą się doskonale, ale, tak jak wiemy zastosowanie ich powinno być szersze.


Jeśli chodzi o inne płyny, używałam też Lirene z Witaminą C, o którym wspomniałam w denku tutaj oraz płyn micelarny Tołpa Dermo face, który jest zaskakująco niezły, trafiłam na niego przypadkiem, ponieważ często podróżuje samolotem, potrzebowałam małej pojemności, która nie będzie zajmować zbyt dużo miejsca w bagażu podręcznym, a wystarczy na kilka dni. Pojemność 75ml za chyba niecałe 10zł, w sprzedaży dostępne są również pełnowymiarowe opakowania 200ml i 400ml, kiedy porównałam go z resztą okazało się, że skład jest bardzo zbliżony do Vichy i AA. Tak więc również mogę go polecić, jeśli nie miałyście jeszcze okazji wypróbować, a szukacie czegoś dobrego.



Mam nadzieję, że w jakimś stopniu rozwiałam wasze wątpliwości co do tych płynów bądź utwierdziłam w przekonaniu, jeśli zastanawiałyście się nad zakupem któregoś z wymienionych przeze mnie.

Pozdrawiam
Kasia



niedziela, 9 marca 2014

Sezon rowerowy uważam za rozpoczęty!

Uwielbiam wycieczki rowerowe, Bruksela, a raczej jej okolice jest jednym z tych miejsc, gdzie na pewno rowerowi miłośnicy nie mogą narzekać. W końcu zawitała wiosna! W ten weekend temperatura sięgała 18 stopni, idealna pogoda na pierwszą w tym roku wycieczkę rowerową. Po dłuższej przerwie należałoby rozpocząć sezon z rozsądkiem, dlatego też wybór padł na Tervuren, małe miasteczko, które położone jest piętnaście kilometrów na południowy wschód od  Brukseli. Park van Tervuren ciągnie się wzdłuż połączonych ze sobą jezior, to idealne miejsce na weekendowy piknik, czy też przyjemny spacer, ale nie tylko znajduje się tu również Królewskie Muzeum Afryki Środkowej otoczone francuskimi ogrodami, dawnej wiejskiej rezydencji rodziny królewskiej. Jeśli będziecie w Brukseli koniecznie musicie odwiedzić to miejsce, wyjątkowo pięknie prezentuje się wiosną i latem. 


A tu kilka ujęć z niedzielnej eskapady :)









Oczywiście nie mogło zabraknąć chwili relaxu w przyjemnym słoneczku :)


 Rezultaty: 30 kilometrów, dobry początek :)


Pozdrawiam
Kasia

poniedziałek, 3 marca 2014

Moje Baby Blue - czyli małymi krokami wkraczając w wiosnę

Idąc tokiem ostatniego posta, postanowiłam zainspirować się trendami na nadchodzący sezon, aby wkroczyć w wiosnę z optymizmem. Jak każda kobieta uwielbiam buty i torebki, jest to element garderoby, który najprościej mówiąc potrafi zmienić wszystko, nadać sens całości. Już wcześniej wspominałam, że nie należę do osób, które podążają za modą tak na "poważnie", raczej staram się podejść do tego z dystansem, zainspirować się, odnaleźć coś dla siebie, wykorzystać to, co już w swoim zbiorze posiadam lub dodać jakiś jeden element, który odświeży resztę, ale zarazem lubię też wiedzieć co w trawie piszczy. Wertując miesięczniki, przeglądając artykuły, czy też oglądając relację z pokazów mody w oko wpadł mi subtelny, świeży i bardzo uniwersalny kolor błękitu. Zawsze miałam sentyment do niebieskiego, często przewija się on w mojej garderobie szczególnie latem, czy wiosną, więc widziałam, że będzie to strzał w dziesiątkę. Jest to na tyle uniwersalny kolor, że można go zestawić ze wszystkim co neutralne, idealnie wpasuje się w szarości, biele, czy też czarny - kolory, których u mnie zawsze pod dostatkiem. Ku mojemu zaskoczeniu długo nie musiałam szukać, jeszcze na początku roku, przypadkiem przechodziłam obok Zary i zauważyłam idealnych rozmiarów torebkę dokładnie w kolorze o który mi chodziło, ponieważ nie za często zdarza się abym mogła znaleźć w sklepach coś, co wcześniej "zakwitnie" mi w głowie, po jakimś czasie postanowiłam wrócić i zabrać wybrankę do domu :)



 Wyraźnie widać, że nie jest to typowy błękitny kolor, ma w swoim odcieniu tony kolokwialnie mówiąc -  "brudne", szarawe, odrobinę chłodne, idealne, ponieważ nie jest zbyt infantylny i kiczowaty. Na żywo prezentuje się na bardzo wyszukany i subtelny.



 Posiada mnóstwo kieszonek i przegródek co jest dobrym rozwiązaniem, ponieważ nie mamy bałaganu w torebce, wszystko ma swoje miejsce.



Rozmiar idealny na co dzień, chciałam już odejść od dużych toreb, które doskwierały mi swoim ciężarem. Szczegółowe wymiary możecie znaleźć na stronie Zary, model nazywa się - MINI CITY BAG WITH ZIP DETAILS. Oczywiście, kwestia zasadnicza - to nie jest naturalna skóra, co w jakimś stopniu może ją dyskwalifikować przy wyborze, mimo to postawiłam na nią, jest dobrze uszyta, materiał jest miękki, szczerze nie wygląda jak skóra ekologiczna, całość jest dobrze wykonana, cieszy moje oko więc, czy można chcieć więcej? Zakup zaliczam do udanych! :)




Jak wasze przygotowania do wiosny? Dajcie znać jaki jest wasz sposób na przejście z zimowego sezonu na wiosenny.

Pozdrawiam ciepło!
Kasia