piątek, 4 lipca 2014

Fenomenalny Rodriguez


Dwa lata temu, kiedy pierwszy raz usłyszałam o Rodriguezie, byłam niezmiernie ciekawa jego osoby za każdym razem, kiedy dochodziły do mnie opinie typu; "Niesamowity film, musisz obejrzeć" lub "Nieprawdopodobna historia muzyka, który zaczął odnosić sukces w RPA, nie wiedząc o tym", czy też "Poruszająca historia skromnego człowieka". Obejrzałam i przepadłam. Najbardziej co mnie uderzyło w jego historii jest to, że kiedy po wielu latach pracy fizycznej na budowie, żyjący w skrajnym ubóstwie starszy człowiek, którego wszyscy uważali za nieżyjącego w momencie, kiedy został odnaleziony, a jego muzyka w końcu została doceniona i on sam stał się popularny, początkowo zupełnie nie wierząc w to, co się dzieje, nadal pozostał skromnym człowiekiem, który wreszcie mógł się spełniać jako artysta. Nie interesowały go pieniądze i sława, wszystkim dzielił się z rodziną i przyjaciółmi nadal mieszkając w biednej dzielnicy Detroit. Kiedy w tle filmu przewijały się jego utwory, człowiek miał wrażenie, że to nie jest tylko tekst i muzyka, a poruszająca historia człowieka, który pragnął śpiewać, komponować i wyrażać swoją osobę poprzez muzykę. Niestety, życie potoczyło się inaczej i kiedy żadna z dwóch wydanych płyt nie spotkała się z jakimkolwiek zainteresowaniem, wytwórnia muzyczna zerwała z nim kontrakt i kiedy w filmie pojawia się piosenka "Cause" i słyszymy pierwszy wers "Cause I lost my job two weeks before Christmas", to wszystko nabiera głębszego, może smutniejszego znaczenia, ale jest to jak dla mnie niesamowite. Tak czy siak, polecam Wam obejrzeć film dokumentalny "Searching for Sugar Man", który notabene w 2013 roku otrzymał Oskara. Pojawili się jego zwolennicy jak i przeciwnicy, ja od pierwszego momentu zostałam totalną zwolenniczką i fanką jego twórczości.


Kilka miesięcy temu miał miejsce koncert Rodrigueza w Brukseli. Oczywiście mnie tam nie mogło zabraknąć. Zakochana jego twórczością zdążyłam już jakiś czas temu posiąść płytę i nie wyobrażałam sobie tam nie być, ponieważ taka okazja może nie zdarzyć się więcej ze względu na wiek Rodrigueza i jego chorobę. Wiedziałam, że w poprzednim roku kilka z jego koncertów właśnie z tego powodu zostały odwołane, więc pełna nadziei, wyczekiwałam północy, bo właśnie po północy bilety miały pojawić się w sprzedaży. Oczywiście serwery już kilka sekund później były tak przeciążone, że nie było szans na zakup. Następnego dnia rano bilety były oczywiście wyprzedane, zdołowana, że nie pójdę na koncert zapisałam się na tzw. listę rezerwową. Kilka dni później, kiedy otrzymałam inf, że kilka biletów jest w sprzedaży, z przejęciem udało mi się 2 zakupić :) Radości nie było końca.
Oczywiście koncert bardzo mi się podobał. Jest to przeżycie, które nie da się zastąpić tylko słuchaniem muzyki bądź oglądaniem nagrań. Koncert wokalisty czy zespołu, którego lubimy, cenimy, to jest jak ukoronowanie więzi jaka rodzi się z artystą podczas słuchania jego twórczości, na co dzień w słuchawkach. Niesamowite było to, że pomimo swojego wieku (72lata) i choroby (jaskra), ten starszy człowiek ma niesamowitą energię, którą czuli wszyscy na sali do tego dochodziły nienachalne dowcipy pomiędzy utworami i rewelacyjny kontakt z publicznością.
Nie mogłam nie uwiecznić tego wydarzenia, także zapraszam na mały skrót w postaci kilku zdjęć i krótkiego filmu.










Mam nadzieje, że film Wam się spodoba, a Sugar Man zauroczy Was tak jak mnie zauroczył.
Tymczasem...do miłego :)
Kasia





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz